• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 18 marca 2005


One step... and another...

Dzisiejszy dzień upłynął pod flagą komisji wojskowej. Zmarnowałem praktycznie na to cały dzień, jeszcze gorzej, niż jakbym poszedł do szkoły. Bawiłem się z tym wszystkim do około 14:30, wliczając w cały interes odbieranie książeczki wojskowej.
Początek był poranny, zachowujący się dokładnie tak, jak słota, która na dobre zadomowiła się na każdej pojedynczej drodze. Czyli chaotycznie. Najpierw musiał pójść do szkoły po zaświadczenie o pobieraniu nauki w LO. Gdybym tego nie miał, musiałbym zasuwać w poniedziałek donosić papiery. Na szczęście udało mi się dorwać glejt, któego wczoraj dyrektor nie napisał... zwyczajnie go nie było.
Poszedłem na komisję, spotykając po drodze kumpla z klasy. W samej sali konferencyjnej, w której była pogadanka trojga ludzi - starosty i jakichś dwóch wojskowych, spotkałem jednego ze swoich ziomków. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że także miał termin na dziś.
Początek więc był wykładami teoretycznymi odnośnie zasadniczej służby wojskowej, wojska zawodowego, itp. Na końcu, kiedy po godzinnej przemowie skończył ostatni facet, okazało się, po uprzednim odwiedzeniu nas przez jakąś mało rozgarniętą babę, że jesteśmy zamknięci w sali konferencyjnej na klucz. Normalnie lux. Ni huja nie można było stamtąd wyjść. Paranoja. Wojskowy zaczął wydzwaniać do jakichś ludzi i w przeciągu piętnastu minut uwolniono nas.
Ten czas wykorzystałem na wydruk bibliografii na maturę wewnętrzną z polaka (zresztą była nie taka jak trzeba czcionka, więc baba w sekretariacie od razu powiedziała, że będę musiał ją pisać ponownie, choć teraz może ją przyjąć, że niby dałem). Do tego musiałem dorobić zdjęcia do książęczki wojskowej, bo akurat tego nie doczytałem w beznadziejnie skomponowanym wezwaniu.
Po kolejnej godzinie byłem z powrotem. Udałem się do pań, które zbierały podstawowe informacje od przedpoborowych... właśnie wtedy, kiedy tam byłem, przeżyłem mały szok.
W dość małym pokoiku siedziały cztery kobiety. Ja akurat udałem się do dość ładnej, młodej siedzącej na rogu stoły z łączonych, czarnych biurek. Pani uśmiechnęła się lekko, zapytała o imię. Zaczęła wypełniać formularz. Pytała o pytania, których się w ogóle nie spodziewałem, choć były do przewidzenia. Na pytanie: kawaler? kobieta usłyszała głuchą ciszę. Jakby nie mówiła tego do mnie... dopiero po chwili nieco głośniej zapytałem: co? Ja?! No jasne, kawaler... potem było pytanie o dzieci, czy mam? Nie mam, odpowiedziałem z nieukrywanym uśmiechem na twarzy.
Kobieta pytała o rzeczy, które dzieją się w dorosłym zyciu... a ja przecież nie jestem już takim małym chłopcem. Właśnie dziś to do mnie dotarło. Stara dupa ze mnie...
Po wszystkich tych pytaniach, których przytoczyłem małą część, była komisja lekarska, która trwała może w sumie 3 minuty, wraz z osławionym pokazywaniem tego, co się ma. Jedna wielka ściema, pic na wodę, fotomontaż. Podstawowe badania: wzrok, waga, wzrost, pytania o uzależnienia, wyroki, itp. Na końcu pani kazała stanąć za parawanik i... no, nie ważne co;P
Niedługo potem byłem właścicielem książeczki wojskowej...
18 marca 2005   Komentarze (6)
Chaos_angel | Blogi