Bez tytułu
Tak czy inaczej zaczyna mnie to męczyć. Albo zacznę łowić moje sny i się troszkę nimi bawić (odsyłam kilka notek wcześniej), albo chodzić spać koło 24, może trochę później.
Co do dnia w szkole - nawet niezły. Co prawda moja polonistka działa mi coraz bardziej na nerwy, ale to nie znaczy, że jest źle. Przeciwnie, już tylko dwa dni dzielą mnie od końca roku szkolnego, jednego z trzech, należałoby dodać. Zamotanie z tym ostre. Tak czy inaczej początek dzisiejszego polaka to jeden wielki jarmark. Ludzie zaczęli znosić swoje pomoce na maturę wewnętrzną z polaka... około stu osób władowało swoje rzeczy do jednej klasy. No porażka normalna. Ale nauczycielka, co to dla niej, zaczęła od razu napierać z jakimś wierszykiem, który teraz, prawdę mówiąc, gówno mnie obchodzi. Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia po co czytałem te wszyskie książki. Nie twierdzę, że teraz się mi to nie przyda, ale lepiej bym zrobił, gdybym poświęcił czas z czytania lektur na powtarzanie histy:] Nie miałbym teraz takiej ilości materiału do przerobienia. Z drugiej strony na próbnej maturze z polaka był delikatny zonk - w temacie był wiersz i odniesienie się również na jego podstawie do reszty twórczości jakiegoś tam autora, a drugim tematem była Lalka Prusa. Ofkoz książki nie czytałem, odłożyłem w połowie pierwszego tomu, jak przy dwóch podejściach do niej regularnie zasypiałem. A na próbnej wybrałem właśnie ten temat, z Lalki. I co się okazało? Że mój wynik z próbnej z polaka był bodajże drugi w klasie, pierwszy był panny, która jednak przeczytała książkę, ale miała chyba 1 pkt więcej. Osobiście wyrezałem ok. 40 pkt. Więc na jaką cholerę ja się meczyłem...?
No tak... znowu o maturze... pierdolę, idę się uczyć:]
Pozdrówka.