• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum 03 maja 2005


Moja opinia, czyli co myślę na temat osób,...

Ok.. na wstępie odsyłam Was tutaj.
Nie, to nie jest reklama. Patrzcie na zdjęcie tej panny. Ja właśnie patrzę... (tak, niektórzy bardziej spostrzegawczy myślą, jak mogę pisać i patrzeć... taaa... udało się Wam złapać mnie na kłamstewku... ech, Wy inteligenci...;)).
Ok, wynurzenia zacząć czas.
Patrząc na fotkę tej wychudzonej panny (tak, nota będzie stronnicza, rodzaj felietonu) co widzimy...? Tak, wychudzoną pannę. Jej postura, wynędzniała jak po Auschwitz-Dachau, dodatkowo jest potęgowana przez wszędobylską biel, zalewającą obszary dokoła fotki. Ciemne kontury, tworzące członki kobiety, tj. wychudzone rączęta, wyglądają, dla mnie, jak groteskowe krechy, imitujące, i to należy podkreślić - też groteskowo, normalne kończyny.
Idąc od lewej strony - groteska. Prawa ręki pani, nazwijmy ją McBeal, na pierwszy rzut oka przypomina mi szponka królowej z kultowej serii Alien. Po dłuższych oględzinach stwierdzam jednak, że to może być jakieś skomplikowane złamanie. Ale jak spoglądam na twarz babki nie widzę żadnego grymasu bólu... dziwne przy złamaniu... chyba, żę moja teoria jest błędna. Należy szukać dalej... więc... może wszystko jest ok? Ale ta dziwna część... to, co ma stanowić przedramienie... kurwa, Drodzy Czytelnicy, gdzie tam jest przedramienie? Ono powinno pomagać przy dźwiganiu ciężarów, przynajmniej w przeszłości do tego ręka służyła - do walczenia, przy uzyciu części ramiennej i dłoni, w której trzymano broń nadawano przedmiotowi trzymanemu znaczne prędkości, bądź do noszenia, również przy użyciu wcześniej wymienionych części ręki, wtedy jednak całość była przewaznie wyprostowana, skierowana, jak to się popularnie mówi, w dół, to jest zgodnie ze zwrotem działaniem siły powszechnego ciążenia - grawitacji. Ale jak na mnie, McBeal, kiedy tylko dostałaby w szpona maczugę, zapewne rąsia by się jej urwała, albo popsuła w jakiś inny sposób, a poteżne drewno ugodziłoby ją w kobiecą stópkę. Zejdźmy z ręki jednak...
Idąc dalej można by mówić o głowie... no dobra, jednej głowie nic nie brakuje. Nie brakuje bo wygląda w sumie normalnie, więc się nie przypieprzę.
Ale do klaty muszę. Opuśćcie wzrok, Drodzy Czytelnicy, a raczej część męska... i co widzimy...? Tak, chciałoby się powiedzieć atrakcyjną część kobiecej klepsydry, odwiecznie przyciągającą wzrok samczej części naszej populacji w celu sprawdzenia, czy dana matrona będzie w stanie wykarmić nasze liczne zapewne potomstwo, albo przynajmniej czy jej piersi są duże:) Ot tak, dla zaspokojenia niezdefiniowanej żądzy widzenia. Biologia na poziomie podstawowym uniemożliwia mi odpowiednie nazwanie tej części klatki piersiowej, którą widzimy jako kościstą, znacznie odznaczającą się część jej piersi, która kończy się popularnie zwanym mostkiem. Widzimy podłużnie rozchodzące się kości, biegnące w linii poziomej, gubiace się w części właściwej piersi. Widok dla mnie niezbyt ciekawy... wolałbym tam widzieć gładką skórę, bez kościstych wypustków na jej powierzchni. Dalej widzimy nieco zacienioną część brzucha; widać rzeczywiście szczupłe, nachodzące prawie na chude - ciało. Wg mnie za chude, gdyż linia żeber i brzucha tworzy niemalże prostą linię w częściach zewnętrznych, przyponimających jakiegoś rodzaju przetrącenie, jakby uderzenie przez samochód...
Niestety nóżki McBeal są ostro zacienione, ale widać, że po 40 kg raczej nie ważą... poza tym spódniczka opinająca zgrabne ciałko... dam sobie rękę uciąć, że wieloryba nie zabili, żeby ją uszyć... co najwyżej wypasionego szczura.
Gdzie pointa...? Domyślić się raczej można.
Wychodząc z założenia, że jestem raczej normalnym facetem, jak miliony normalnych facetów, myślę, ze to, co robią ze sobą nasze panie, drodzy panowie, to jakiś obłęd. Niech będzie przykład pani McBeal.
Który z panów chciałby mieć ją za dziewczynkę, biorąc pod uwagę charakter raczej umiarkowany...? A teraz dodajcie możliwość jej innego wykreowania, a`la Bóg. Co byście w niej zmienili...?
Ja bym odrazu dodał jej kilogramów. Nie dość, że ten obraz, dziewczyny szczupłej wygląda mało apetycznie, to jeszcze jej poza podpowiada mi, że chyba nogi załamują się pod działaniem siły grawitacji i masy ciała, przez co McBeal musi się podtrzymywać rączkami, żeby nie pierdolnąć o ziemię z hukiem i nie rozsypać się w drobny mak.
Gdzie pojawił się normalny obraz kobiety...? Gdzie do cholery podziała się klepsydra i coca-cola? I czemu na ich miejsce weszły jakieś kościste indywiduła? A no weszły, bo jedna z drugą, inteligentna zapewne bardzo, ze jUeSej, wykatowała się za wszystkie czasy, schudła ile wlezie, że gdyby była w obozie koncentracyjnym 50 lat temu, nikt by jej nie odróżnił od reszty ferajny, zaczęła niby to lansować nową modę... dlaczego jednak inne kobietki zaczęły odchodzić od starych, sprawdzonych, i wg mnie, pięknych kanonów klepsydrowych? Z samej chęci poznania, czy tamto, te wychudzone cuś, nie jest lepsze...? Może i tak... ale nadal obstaję, że to nie jest wcale ładne.
Poza tym nie można już z taką panną zorganizować grilla i opierdolić boczku z piwem;)
Przejebane...
P.S. Ta notka nie odnosi się do żadnych osób w szczególności. To, że wziąłem fotkę z miejsca, z którego wziąłem jest proste - było tam:) Jednak serdecznie nakłaniam osoby [kobiety] stosujące dietę do przemyślenia jej sensu.
Pozdrawiam.
03 maja 2005   Komentarze (8)

Bez tytułu

Ostatnio zauważam, ze delikatnie monotonne życie prowadzę.
Zwyczajnie nic się u mnie nie dzieje, dosłownie nic. Hermetyzuję się w czterech ścianach... a dzisiejszy wypad z Kochaniem na spacer można by uznać za jakiś przełom w tym całym bagnisku.
Na szczęście patrzę na wszystko i widzę jako takie światełko w tunelu, mdłe, ale jest... dziś mamy, jak pokazuje zegarek na kompie 3 maja... no tak, święto, ale mnie to w sumie mało co obchodzi. 12 - 3 = 9. Rachunek trzeba jednak nieco ulepszyć, odejmując jeden dzień od wyniku, wychodzi nam 8. Do tego dojdą dwa dni matur z polaka i angola, a po nich człowiek się czuje jak zmięta szmata. Wątpię więc, ażebym miał jeszcze czas, a co ważniejsze - ochotę na dalsze powtórki. Aczkolwiek człowiek maszyna zadziwiająca... wszystko może być.
Sielsko-anielsko jest... na początku. Kłótnie są, nawet niekiedy miłe... do reszty się jakoś odnoszę z dystansem... I jest nawet nieźle.
Choć muszę przyznać, że moje maturowe zdołowanie przechodziło swoje apogeum i mogę to teraz przyznać ze stuprocentową pownością. W pewnym momencie zwyczajnie na śmiech mnie brało jak myślałem o nauce. Coś jak powtarzanie zdałnionemu dziecku, że 2+2=4... powtarzasz to 100 razy, tłumaczysz na najbardziej obrazowych przykładach, a przy 101 spytaniu zwyczajnie nie wytrzymujesz i śmiejesz się najbardziej serdecznym i przynoszącym ulge śmiechem... odchodzi cała złość, frustracja...
A potem, po małym przebudowaniu planu działania można funkcjonować dalej.
Cholera, tak sobie dziś szedłem z Kochaniem... mówiła coś, że będzie musiała jechać do szkoły. Że musi chodzić do szkoły. Chodzić do szkoły.. wstawać do szkoły, myć się, robić śniadanie, iść, siedzieć do 14-15 w szkole, wracać ze szkoły.. i pięć dni w tygodniu w tym stylu. A potem zauważyłem, że dniem, kiedy bęę musiał wstać wcześniej, będzie dzień pisemnegoz polaka i angola... barbrzyńska, teraz, siódma, może wpół do ósmej... a potem...? Nie dość, że do października wakacje, to jeszcze teraz w ogóle nie muszę nic. Wtedy był przymus odgórny - chodzić, skończyć. Teraz jest przymus pochodzący od wewnątrz - uczyć się, żeby coś sobie udowodnić, żeby zdać, żeby się dostać... powypierdalało się wszystko w tym moim życiu...
What a beautyful world I beheld, but dangerous too, I was certain...
03 maja 2005   Komentarze (6)
Chaos_angel | Blogi