• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Archiwum wrzesień 2003, strona 1


< 1 2 3 >

Zwycięstwa

Ciągle i ciągle... Zmienia się mój pogląd na świat. Ciągle i ciągle zmienia się mój sposób patrzenia. Nie wiem skąd we mnie taka odmiana. Zawsze raczej pesymistycznie nastawiony do świata nie chciałem mieć z nim zbytniego kontaktu. Wolałem trzymać się na uboczu, tam było bezpieczniej i ciszej. Teraz jednak coraz więcej kontaktów sobie wyrabiam, nawet nie angażując się w ich powstawanie. Po prostu same się robią. Nawet dobrze mi z tym.

Gdzies oglądałem program, chyba na Discovery Science, że ładni ludzie przeważnie są mili dla otoczenia. Rzeczywiście, zauważyłem to. Ostatnio też próbuję stawać się milszy, bardziej przyjazny dla innych. Czy wychodzi z tego, że jestem "ładny"? Nie wiem, kwestia gustu, ale rzeczywiście "niektóre" osoby ostatnio mnie w tej materii dowartościowują. Miło nawet. Jednak powracając do przykładu - inni dla mnie też są bardziej mili, jakby bardziej przystępni. Nie wszyscy, to napewno, ale część osób, z którą miałem kontakt w skali 1-10 oceniany na 5, mam teraz lepszy. Wychodzi na to, że po prostu ludzie lgną do tych w dobrym humorze, do tych miłych, atrakcyjnych, jakby podświadomie chcieli się znaleźć w ich otoczeniu, jakby to miało zmienić ich życie na lepsze. Może i zmienia? Moje zmieniła Monika. Na lepsze. I dobrze. Jestem jej za to wdzięczny. Dlaczego jej tego nie powiedziałem? Przy okazji...

Pokonuję jednocześnie moje demony. Moje własne, te, które mnie prześladowały. Zwycięstwo za zwycięstwem. Trzeba się hartować w walce, każdy dzień to walka, nie na śmierć i życie, ale mimo to ważna. Nawet te małe wiktorie dają coś, czego nie kupimy za żadne pieniądze. I tak powinno być. Powinny być na świecie rzeczy wolne od bogactw. Najciekawsze jest to, że właśnie każdy ma je w sobie, każdy jest przeto cenny, jeno nie każdy to zauważa.

09 września 2003   Komentarze (1)

Thoughts...

Strasznie dużo mysli kłębi mi się w głowie. Tak było, kiedy zakładałem pierwszego bloga. Tak też jest i teraz. Choćjest ich tak mnogo, nie mogę konkretnie się zastanowićnad jakąś rzeczą. Wciąż mi uciekają, przesłaniają je nowe, inne, nowsze. Założyłem bloga, by właśnie dać ujście tym emocjom, stanom, czy jakkolwiek by to nazwać. Jednak narazie nie udaje mi się. Musi we mnie dojść do swego rodzaju przegrzania, jak w silniku. Wreszcie stanę na moment, krótki, a tyle znaczący, by potem znowu zacząć pracę, myśleć nad tym wszystkim...

Niedawno qmpel mi powiedział, że nie będzie już myśleć - ofkoz nie chodziło mu o te zwykłe myślenie, jakim otaczamy się na codzień, w szkole, pracy, etc. Gość po prostu nie miał już siły, aby się babrać w przeszłości, aby odgrzewać wspomnienia, które powracając ranią jeszcze bardziej, jak nocna zjawa nie dająca odpoczynku.

Sam też się zorientowałem, że nie ma co się rozwodzić nad przeszłością. Trzeba się z nią pogodzić. Ostatnio jestem w dobrym humorze. Napewno ma na to wpływ niezła pogoda, która zawsze mi w tym pomaga. Jednak dołączyłem do mojej receptury coś jeszcze. Przed końcem wakacji pomyślałem, racjonalnie, nieracjonalnie, tak, jak trzeba było. Udało mi się. Z większym zapałem podchodzę do różnych spraw, nawet do nauki. Choć jestem w klasie mat-fiz, wcześniej nie uczyłem się pierwszego z tych przedmiotów. Teraz mam do tego jakieś takei dziwne zacięcie. Nawet mi sięto udaje, biorąc pod uwagę to, że rok przedtem ledwo co wyciągałem...:) Do tego wszystkiego doszło coś, jakby postanowienie, a raczej podświadomy przymus. Przestałem myśleć o tym, co sięstało keidyś, co mnie gnębiło i wprawiało w zakłopotanie. Nie myslę już co było kiedyś z Anką, która teraz się ze mną uczy, co było z innymi dziewczynami, z innymi zdarzeniami. Po prostu do tego nie powracam.

Zdałem sobie sprawę jeszcze z czegoś. Mianowicie z tego, że należy traktować każdy dzień jak pojedynczą walkę, która jest naszą ostatnią. Aż chce się tutaj dodać, że należy każdy dzień cenić jak ten ostatni, ten, po którym będzie tylko pytanie: "Co dalej?". Jednak tego nie mogę w swoim przypadku powiedzieć. Głupotą czystą byłoby taką rzecz w życie wcielać, jeno zachowanie nasze wynikające z postanowienia owego mogłoby sprawić nie tylko nam, ale i innym krzywdę. To nie leży w mojej gestii, tak więc "tylko" bardziej zwracam uwagę na każdy kolejny dzień, będący batalią i zwycięstwem.

08 września 2003   Dodaj komentarz

"Cierpienia..."

Niedawno skończyłem czytać "Cierpienia młodego Wertera". Książka bardzo fajna, prawie tak, jak "Faust ".

Ktoś kiedyś powiedział, że czytając "te" wszystkie książki zdobywa sięcoś. Ale co z tego, skoro inni też mogą to przeczytać, a przez to książki te stająsię bezpłciowe, bo nie tylko my z nich czerpiemy...? Wg mnie to nieprawda. Tylko od danej osoby wależy ile wyniesie z danej lektury. Pamiętam, jak kiedyś czytałem ksiązki tylko po to, żeby ją "zaliczyć", przelecieć text wzrokiem. Żeby mieć czyste sumienie, że zrobiłem to, co dobry uczeń powinien. Teraz czytam lektury z przyjemnością, np. tą ostatnią. Wyniosłem z niej wiele. W ogóle Goethe dobrze pisze. Miał gość niezłą naturę, jeżeli stworzył takei dzieła. Ciekawe, czy robił to ot tak, siadał i pisał, czy siadał... mozolnie układał rymy, potem to poprawiał, etc. Tak, czy inaczej nie dorównam mu nigdy, nawet nie będę próbował. Poza tym on pisał wierszem i rymami, mi może kiedyś się uda ułożyć wierszyk jak we "Władcy pierścieni", może...

Dość, porządek jest formą chaosu...

07 września 2003   Komentarze (1)

Bez tytułu

Na tym blogu też widzę soątakei osoby, które wchodzą na nowe blogi tylko po to, aby "zwabić" nowych czytelników. Spoko, niektóre zachowania ludzi się nie zmieniają. Jestem teraz 2 rzeczy w życiu pewien, tego, że ktoś będzie chciał zwabiać na swojego bloga "nowych" i śmierci. Ok, dość smutów.

Tak... Zaczyna się szkoła, po raz kolejny. Jeden z najgorszych sprawdzianów, bynajmniej nie pisemny w szkole. 2ga klasa to już niezłe zawody siłowo-psychiczne. Ciekawe czy utrzymam dotychczasowy poziom...? Obadamy to w najbliższej przyszłości.

Miało być dłużej, jest krócej. Koniec jest początkiem, nicość wszystkim. To, co miało być,zostało powiedziane.

06 września 2003   Komentarze (1)

Rachunek sumienia

Ok, koniec syfiastego początku....

Niedawno robiłem sobie rachunek sumienia... Chciałem "zobaczyć" jak w moim życiu układały się stosunki z dziewczynami, chodzi mi o szowinistyczną ilość. A więc na początku, kiedy jeszcze nie wiedziałem co to znaczy dziewczyna i nie wiedziałem co takie urządzenie potrafi, była Emilka. Nawet ją poprosiłem o chodzenie, ale to raczej była wielka skucha, niż jakieś miłe przeżycie, które teraz mógłbym odświeżyć z kurzu lat i powspominać. Potem... Potem się dużyłem przez długi czas w Majce. Hehe... To była dziecinna miłość...:) Nie powiedziałem jej o tym, jak byłem mały, dopiero po fakcie dokonanym, kiedy ona już sobie znalazła chłopaka, zresztą nieodpowiedniego wg mnie dla siebie, powiedziałęm jej to. Nie po to, żeby wzbudzić w niej jakieś uczucie straty, czy czegokolwiek, co miałoby ją do mnie przyciągnąć. Po prostu jej to powiedziałem. Hm... Potem była jakaś taka dziewczyna, której w ogóle nie znam. Ale to nic, z tego co wiem, to ona się we mnie dużyła. Wtedy mnie to nie obchodziło zanadto, bo nadal nie wiedziałem co to dziewczyna. Poza tym to było praktycznie dziecko. Nie ma o czym mówić... Następna rzecz, jaka mi się przypomina to biba nad jeziorem i Anka. Spodobała mi się. Nawet bardzo. Jednak z powodów jakichś dziwnych, których podać nie potrafię, nie ułożyło się nam. Na pierwszej "randce", jeśli można to tak nazwać nawet nie mogliśmy znaleźć wspólnego tematu do rozmów. Ogólnie tamten czas wspominam jako jeden wielki niewypał. Ale co tam. Żyje się dalej. Następna dziewczyna, to Renata. Hm... W sumie to... jak by to ująć... Chciałem napisać "najfajniejsza" osoba, jaką poznałem. Ale to nie to. Po prostu pomogło mi jej nastawienie do życia, które przejawiało się niesamowitym humorem, którym mnie zarażała. Akurat coś wtedy we mnie siedziało, jakiś gigadół, ona mi pomogła z niego wyjść. Miło z nią było. Chodziłem z nią około... No, kilka miesięcy. Nie pocałowałem jej. Nie żałuje tego. Stało się, jak sięstało, nie jesteśmy już razem, ale jest ok. Trochę dziwnie się do niedawna czułem z tego względu, że jesteśmy w jednej klasie. Ale druga klasa przyniosła mi ulgę. Rozmawiamy ze sobą, czego wcześniej nie uświadczylo się, nawet jak byliśmy "razem". Następna do kolekcji dochodzi... Sylwia. Jednak z nią niestety nic nie było. A szkoda. Dziewczyna bardzo wartościowa, inteligentna i wesoła. Nadal ją lubię, choć powiedziałem jej co mi się w niej nie podoba. Dalej mi na niej zależy, ale już inaczej. Z tego co wiem, jej w jakiś sposób na mnie też. Ale to nie jest teraz ważne. Ma chłopaka, choc biedna sama nie wie, czy dobrze zrobiła, wiążąc się z nim. Ja tego też nie wiem, ale życzę jej szczęścia z nim. Jak to oboje stwierdziliśmy: "Może kiedyś się zejdziemy, a narazie niech jest tak, jak jest". Gdzieś w tym całym rozgardiaszu zapomniałem wcisnąć Asię. Dziewczyny nie widziałem na oczy, ale zależy mi na niej jak na żywej osobie. Poznałem ją na czacie, dziwne miejsce, ale prawdziwe. Tak czy inaczej cośdo siebie poczuliśmy, choć chyba bardziej ona do mnie, niż na odwrót. Powiedziała mi na gg, że przyjedzie do mojego miasta w następne wakacje. Do tego czasu może się wiele pozmieniać. Naprawdę wiele. A to dlatego, że od niedawna poluje na mnie jeszcze jedna dziewczyna, nowa w mojej szkole, znaczy nowa pod względem klasowym, bo jest kotkiem. Właśnie Iza... Już na początku roku mnie podobno wypatrzyła w tłumie, a że pewnego, chyba tego samego nawet, dnia siedziała na gg i kliknęła kogoś dostepnego i to akurat byłem ja, więc się zaczęła rozmowa, i to dość poważna. Dziewczyna nie ukrywa tego, że się jej podobam, ale czy ona mi? Sprawa do rozstrzygnięcia przeze mnie. Podsumowując to wszystko... Choć może nie... jeszcze nie, bo moje serduszko nie jest obojętne dla jeszcze kilku dziewczyn, ale "nie dla psa kiełbasa". Choć pomażyć można... Nie będę więcej pisać, bo po raz sto pięćdziesiąty siódmy idę oglądać "Człowieka demolkę". Ale skoro już zacząłem blogować na nowo, niedługo pojawią się tutaj nowe wpisy.

05 września 2003   Komentarze (1)
< 1 2 3 >
Chaos_angel | Blogi