Kiedy jest się małym dzieckiem, chodzi do podstawówki, wyrabia się coś w stylu opinii. O innych ludziach mianowicie.
Dzieci dzielą się na kasty, wewnętrzen kasty, lepszych i gorszych, mądrzejszych i głupszych, zdolniejszych i tych mniej.
Zapamiętałem z tego okresu kilka osób.
O jednej z nich rozmawialiśmy na zjeździe ze znajomą, tzn. po zjeździe, w wolnej chwili.
Przyznam się, że ta osoba, dziewczyna, w swej chlubnej przeszłości zapowiadała się całkiem obiecująco. Była zdolna, pracowita, lubiana przez nauczycieli. Taki obraz jednak coraz bardziej zaczynał się zmieniać, rozmywać. W okresie gimnazjum można było o niej powiedzieć, że to młodzieńczy bunt. I dla mnie to wyglądało. Nie osądzałem, raczej zauważałem to. Bo właściwie to nie moja sprawa. Ale z takich rzeczy można wyciągnąć naprawdę przydatne w życiu wnioski.
To, że ta dziewczyna lubiła się pobawić, było wiadomo. Kto w gimnazjum nie lubił? Ona jednak, z tego co się dowiedziałem i co było w pewnych kręgach dobrze wiadome, lubiła się pobawić nieco bardziej, co zresztą jej zostało do teraz.
Pierwszy jednoznaczny komentarz, jaki o niej usłyszałem, to: Ona jest alkoholiczką... Ona nie umie normalnie wypić pod humor, tylko musi się napierdolić, że nie wie o co chodzi... Potem doszły różnego rodzaju rewelacje w stylu 'jak była u tej i u tej na imprezie, waliła się z tym i z tym', 'ciągała się z tymi wszystkimi pijakami z tej i tej ulicy po jakichś melinach, waliła z nimi, spała...'
Koniec końców dziewczyna w moich oczach nie zdobyła za bardzo, ale posiadła miano VD plus - kiła. Miła, gimnazjalna pamiątka...
Z innej beczki: wracając ze zjazdu, nieco przed Ełkiem, zauważyliśmy masę samochodów, które zatrzymały się na poboczach. Jeden leżał na dachu z dość sfatygowaną maską ze strony kierowcy. Po odjechaniu kilkuset metrów usłyszeliśmy, a potem zauważyliśmy kartekę, potem drugą, a za nimi straż pożarną... To daje do myślenia...
Kiedy tylko wjechaliśmy do naszego miasteczka pod koła wyskoczyło nam... coś. Cholera wie co to było, gdyż było już dość ciemno, a że jechaliśmy na moje oko 80 - 100 km/h nie można było za wiele zauważyć. Po chwili poczuliśmy tylko jak samochód niejako podskakuje. Gdyby to coś było większe, wątpię, czy bym tutaj dzisiaj pisał... To daje do myślenia...
Kiedy zatrzymaliśmy się przy pierwszym domu pasażerki, obejrzeliśmy wóz... na oponie wyrosły włoski...
Kiedy na ostatnim zjeździe jechałem do szkoły, rano, przypomniał mi się wcześniejszy zjazd. Ten zresztą też miał znamiona tamtych dni...
Poranek... ze słońcem, które samo nie wie, czy już wstało, czy może jeszcze nie, jakby zabłąkało się gdzieś na niebie i nieśmiało oświecało grunt, badając, czy to przypadkiem nie tu powinno się znajdować...
Powietrze... chłodne, jakby widoczne gołym okiem, cała jego masa i struktura, pojedyncze elementy i wszystkie razem...
Jazda autobusem... i jeszcze ten charakterystyczny dźwięk silnika...
Patrzę... kurwa, napisy po niemiecku... zamiast napis stop widnieje Halte Wunsch... ja pierdolę... - myślę sobie. - Nie robię!
I element nieodzowny... brak porannej kawy, charakterystyczny moment zamykania oczu i utrzymywanie ich rozwarcia samą siłą woli. W myśli krzyczący głos: - kurwa szybciej, dojeżdżaj do końca, bo jak tu jeszcze posiedzę to normalnie zasnę...
Wysiadka jednak była koło McDonald`a, nie na jakimś zajebanym zadupiu, z którego ni huj nie wiadomo jak wyjechać, a co gorsza wrócić...
Niedawno koleżanka z klasy (jakoś to lepiej brzmi;)) powiedziała, że jej facet jedzie do Hiszpanii, do pracy. A dokładniej rzecz biorąc jakoś to niedługo będzie. Załatwiła mu pracę, podzwoniła po ludziach i ten wypada niedługo. Powiedziała, że potem do niego tam zasuwa, może też się tam zahaczy. Dodała, że szef jest Polakiem i pogada z nim, jeśli chcę. Załatwi taką samą pracę (jak mówiła, warunki naprawdę niezłe). Stwierdziła, bo pytaniem tego nazwać nie można było, że pewnie jak miałbym tam przybyć, to tylko z moim Kochaniem. Potwierdziłem...
Niestety Kochanie wymaga konkretów... a weź tu i konkrety załatw...
LO: Nauka z przymrużeniem oka niekiedy w tygodniu roboczym; Z przymusu; Dla ocen; Dla siebie; W weekend wolne; Bal. Studia: Nauka 7 dni w tygodniu, jakakolwiek, taka, żeby zdać; Wewnętrzny imperatyw; Dla zaliczenia; Dla siebie, dla Niej, dla nich, dla jakiejś przyszłości; W weekend też; Balu nie pamiętam, ale to mało ważne.
Niedawno kupiłem sobie motorolkę v3.
Telefon dośc łatwo zauważyć, kiedy więc oglądam TV, zwracam uwagę na to, kto ma jaki telefon...
Chodziło mi dokładniej o wypatrzenie 'fał trójki'
Jak do tej pory wypatrzyłem ją w:
- teledysku Pink Stupid Girl, gdzie właśnie Pink przezeń rozmawiała, kiedy wzięła na maskę jakiegoś ludzia;
- w jakimś serialu na TVN, w rodzaju kryminalni, czy W11. Na fałtrójkę próbowała się dodzwonić babka, która wraz z bratem swojego męża uknuła zabójstwo małżonka. Telefon był w posiadaniu brata mordowanego męża... (złego pana - przyp. autora);
- trzeci raz udało mi się to wypatrzeć przy prezentowaniu przez TVN w Teraz my (akurat ten program lubię) materiałów ad. odwoływania przetargów urządzeń rolniczych przez komornika na podstawie pokazania przez jakiegoś parlamentarzystę papieru ponoć to od ministra Ziobry. W tej sprawie ma być przeprowadzone dochodzenie, jako że podpis był fałszywy wraz z dokumentem. Fałtrójkę miał ów parlamentarzysta...
- no i fałtrójka była też w Niani (to akurat moja Dziewczynka lubi). Dzwonił przez nią reżyser wyimaginowany, który, po wgłębieniu się przez moje Kochanie w sprawę, okazał się tym prawdziwym, reżyserującym Nianię...
Wniosek? W trzech na czterech przypadkach posiadacze są albo przestępcami, albo półmózgami... Ciekawe czemu ja to kupiłem...?:O Stupid boy?