Emocje
Zrobiłem dziś coś, czego jeszcze nie zrobilem za kadencji na tym blogowisku. Dałem adres bloga osobie, którą znam w realu. Z jednej strony tego żałuję, pamiętam, co się działo, kiedy znajomi mieli adres starego bloga. Nie mogłem się normalnie lirycznie wypróżnić na blogu, coś mnie blokowało, jakieś giga zatwardzenie do pisania. Jednak osoba, której dalem adres jest godna zaufania. Przynajmniej do tej pory. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
Byłem dziś u Kochania. Nie sam, z qmplami, dokładnie dwoma. Mieliśmy do obgadania jedną sprawę w związku z jednym projektem, w który wszyscy jesteśmy zaangażowani. Pomyślałem, że będę mógł tam normalnie z Nią porozmawiać po tym spotkaniu. Rzeczywistość była niestety inna. I to mną dziś, teraz rzuca w środku. Jednak było kilka miłych rzeczy, które napewno zapamiętam, a które napewno zapamięta ten pamiętnik.
Zauważyłem, że im bliżej było do spotkania, tym bardziej się denerwowałem. To raczej normalne, ale kiedy szedłem tam z kumplami, cały strach znikł, cała obawa, po prostu wszystko. Zapanował spokój, zakrapiany dobrym humorem. Wtedy właśnie poczułem, że w grupie siła, w męskim, samczym stadzie. Właśnie tam. Fajnie, kiedy człowiek może się wesprzeć na innych, choć oni tego nie wiedzą. Tym bardziej fascynujące.
Zaszliśmy tam. Weszliśmy, Kochanie jak zawsze wesołe. Obadałem jak mieszka, obadałem jej pokoik. Chyba taki powinien być. Widać, że go sama urządzała. Cała Ona. Mieliśmy siedząc tam coś robić z projektem, ale opornie to szło. Kochanie zaproponowało coś do picia. Jakiś czas jej nie było. Na początku swojej nieobecności poprosiła, żebym na moment z Nią wyszedł. W dziwny sposób serce mi silniej uderzyło. Nieczęsto czuję coś takiego. Wyszedłem z Nia. Powiedziała, żebym na moment zaczekał. Wróciła z czekoladą, oprawioną w żółtą wstążeczkę. - Przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej - powiedziała słodko - ale tak jakoś wyszło. Złożyła mi życzenia ponownie, podarowała pakunek. Ponownie klasyczne trzy pocałunki. Teraz, kiedy na to patrzę z perspektywy czasu, załuję, że nie spróbowałem czegoś więcej wymusić. Jednak taki już chyba jestem. A może po prostu brak odwagi...? Nie wiem, wolę nie wnikać, bo znowu się rozdrobnię. Uznam to jako czynnik, który trzeba zaakceptować, zarówno z jego dobrymi, jak i złymi atrybutami. Potem niby cośrobiliśmy, nie dochodząc po dwóch, trzech godzinach do większego sukcesu. Widziałem, że była tym zmęczona, nie chciałem jej dodatkowo forsować. Niech sobie odpocznie. Ta rozmowa napewno nadejdzie.
Jednak po dzisiejszej rozmowie z dziewczyną, której dałem adres bloga, czuję się jakoś bardziej podbudowany, w jakiś sposób bardziej pewny swojej pozycji. Powiedziała coś w stylu:
Koleżanka: za bardzo jej na Tobie zależy
Ja: aha
Ja: skąd to możesz wiedzieć..?
Koleżanka: słyszę jak o Tobie mówi...nie jestem głupia
Właśnie takie jedno słow, taki zwrot mnie podniósł na duchu. Nigdy chyba nie słyszałem, co tak naprawdę o mnie mówi. Dobrze się dowiedzieć, że jednak jakieś superlatywy... Poza tym słyszałem inne rzeczy, które mnie jakoś natchnęły, ale o nich sza!