• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Najnowsze wpisy, strona 57


< 1 2 ... 56 57 58 59 60 ... 85 86 >

Bez tytułu

Nawarstwiło się tego wszystkiego, że nie wiem od czego zacząć...

Chyba od tego, że jakieś dwa dni temu przyjechała siostra na jakiś czas... w sumie może to być, ale jak wiadomo, po pewnym czasie przykrzy się i to... Teudno, może jakoś wytrzymam...

Tego dnia, kiedy siostra przyjechała (to było o 6 rano), poszedłem do szkoły na całe dwie lekcje; a to z okazji ciągle trwających matur, które zresztą dają nam okazję do lekkiego pofolgowania i oderwania się nieco od szkolnych spraw. Siedząc na drugiej lekcji, odwrócilem się do Moniki, z którą siedział jeden kumpel... Zauważyłem przed sobą czerwoną kopertę. Zaadresowaną do mnie... Popatrzyłem chwilę na nią, potem na Monikę... Powiedziała, że to dla mnie... spojrzałem bacznie, aczkolwiek szybko po znajdujących się dookoła ludziach. Nie wiedziałem o co chodzi, z ich oczu też tego nie wyczytałem. Wziąłem papier w dłoń z myślą, że jest to jakaś odpowiedź na nurtujące mnie pytania z nią związane, jakaś zagubiona kartka wyjaśniająca mi wszystko to, o co byłem zmartwiony... Im dłużej ją miałem, tym bardziej czułem jej ciężar i wzrok dwóch, oprócz niej, osób. Otworzyłem część, którą się zakleja... Nie stawiała oporu... Wyciągnąłem zgięty wpół twardy, różowy papier z wyraźnym, wyjaśniającym wszystko słowem "Zaproszenie". Otworzyłem, udałem, ze przeczytałem, wiedzialem co to jest. Zaproszenie na jej osiemnaste urodziny. Przyjąłem.

Zastanawiam się dlaczego mi je wręczyła... czy dlatego, że chciała, czy dlatego, że wypadało...? Nie wiem, chyba nie chcę wiedzieć, a już napewno nie chcę się dowiadywać.

Do tego wszystkiego w najbliższą sobotę też mam osiemnastkę, jednego z dobych kumpli. Zapowiada się ciężki czas.

Kompletny mętlik w głowie, sam nie wiem dlaczego... po prostu wiele myśli mnie ostatnio nachodzi. Nawet dokładnie nie mogę ich zidentyfikować, ale w bardzo efektywny sposób wprowadzają chaos w moją samotność.

Z jakiegoś powodu ogarnia mnie smutek... może coś w stylu dekadentyzmu...? Nie chce mi się wielu rzeczy, w ogóle przestaję mieć ochotę do życia... Przestaję mieć ochotę na to, co teraz powinno brać nade mną górę i pchać w ślepe od pędu drogi, które powinienem przemierzać ze złami szczęścia w oczach. Powinienem śmiać się, bawić... ale nie potrafię. Coś mnie trzyma, chyba ktoś.

28 maja 2004   Komentarze (9)

"Żegnaj, a tak żegnają się nie wrogi,...

Przez część dnia myślałem, że treścią notki będzie: "Spojrzała na mnie; wolałbym już, żeby wcale nie patrzyła". Rzeczywiście, przelot spojrzeń przed lekcją... aż mnie zmroziło od środka... co...? Strach. Mój strach.

Potem jednak przyszła kolejna lekcja. Rela. Siedzimy niemalże koło siebie, ławkę dalej. Trąciła mnie specjalnie, zaczepiła. Zaczęła się jakaś rozmowa... Potem ona wyskoczyła do mnie z textem, czyten SMS, w którym po niej jadę jest aby dobrze napisany... odpowiedziałem, że tak, choć zajęło mi to trochę czasu. "Zdziwiła się". Nie była zła, obrażona, czy coś w tym stylu, nic z tej gamy uczuć, o którą się spodziewałem. Powiedziała tylko coś w stylu: "Jeżeli to jest tak, jak miało być, to pokazujesz, że jesteś skromną osobą w odwrotnym tego słowa znaczeniu". Ja chyba nie potrafię przekazać swoich uczuc dziewczynie. Po prostu mnie tym textem rozwaliła... ciekawe więc jak zareagowała na tego SMSa z ponad 500 znakami? Ja nie wiem, poddaję się.

25 maja 2004   Komentarze (2)

"Jam cierpiał, kochał, w mękach i miłości...

Nawet nie spojrzeliśmy sobie w oczy.

24 maja 2004   Komentarze (3)

"Milijon tonów płynie; w tonów milijonie,...

Słowna batalia... jakby ktoś był o coś oskarżony... Dostałem od Moniki kolejnego SMSa... "Haj Mareczku! Dlaczego piszesz mi takie smutne SMSy? Dlaczego nie mozemy byc kolegami? Dlaczego musze ciagle uwazac na to co robie i na to co mowie? Dlaczego nie moze byc tak jak kiedys?"... rzeczywiście, ostatni SMS był dość ostry... W sumie myślałem, że ostatni, nie sądziłem, że się jeszcze do mnie odezwie. Zaimponowała mi tym nawet. Dostałem go po południu lekko, nie bylo jeszcze pierwszej. Nie wiedziałem co jej odpisać. Ten jej SMS rozładował mnie wewnętrznie, dawno tak się nie czułem... i nie chodzi mi o to, że byłem jakiś smutny, czy coś w tym stylu. Nic z tych rzeczy. Po prostu zastanowiłem się... co chciałem sam otrzymać tym moim SMSem... i w sumie doszedłem do wniosku, że miał on być moją drogą ku zapomnieniu całej tej sprawy - gdyby Monika się na mnie obraziła, nie musiałbym nawet się o nic starać... Z drugiej strony mój SMS był pisany pod lekkim impulsem... Już kilka chwil po jego wysłaniu jakaś część mnie tego żałowała... Ale inna nie.

Potem wymyśliłem. Napisalem jej SMSka... należała się jakakolwiek odpowiedź, której do tej pory nie uzyskala, bo miałem zablokowane konto... wysłałem go koło 21... "Monisiu, Ty chyba NIE WIESZ ile dla mnie znaczylas (znaczysz?). Kiedy podejmowalem decyzje, czy Ci powiedziec co czuje, wiedzialem, ze moze juz "nie byc jak kiedys"... decyzja byla tym bardziej trudna wlasnie. Tez bardzo bym chcial, zeby bylo tak, jak kiedys, ale to naprawde trudne... to co bylo miedzy nami, znaczy to, co do Ciebie czulem chyba nie pozwoli by bylo "jak kiedys". Tym bardziej bolaly mnie Twoje slowa: "wybij mnie sobie z glowy". Nawet nie wiesz przez co przeszedlem, by to sie stalo... i w sumie nie wiem, czy mi sie udalo... zreszta to chyba nie material na SMSa".  Ta... wiem, że dość długi, nawet tlen się buntował przed wysłaniem go jako "jednego". Ręcznie go jakoś podzieliłem i poszedł.

Zastanawiam się teraz po co dodatkowo komplikuję całą sprawę. Chyba nie ma po co...

A może tak właśnie ma być...? Może mam ją dalej komplikować? Ciekawe czy ten owoc smakowałby tak samo dobrze po tych wszystkich przejściach, niż jeśliby ich nie było...? I tym bardziej przyprawia mnie o mdłości fakt, że ona może mieć kogoś. Moje starania stają się wtedy... Szkoda po prostu gadać... Jednak jeśli by kogoś miała, czy nie powiedziałaby mi o tym...? Może kobiety po prostu lubią być adorowane, do tego stopnia, że nie liczą się z uczuciami adoratora? Ciężko powiedzieć... jednak jeśliby się okazało, że ona przez ten cały czas kogoś miała... kurwa nie odpowiadałbym za siebie...

Jednak wydaje mi się, że w BARDZO niedługim czasie czeka mnie powazna rozmowa... nawet już się nie denerwuję tym.. zmęczyłem się za bardzo... żebym jej tylko wszystkiego nie wygarnął i nie zwymyślał, bo dopiero się pokomplikuje...

23 maja 2004   Komentarze (2)

Spierdalaj z mojego serca

Dawno nie bylo żadnej notki... ale co tam...

I nie chodzi o to, że nic się nie działo, bo działo się dość sporo. Po prostu nie miałem ochoty tego opisywać, wolałem, żeby to we mnie sfermentowało...

Nie będę opisywać każdego wydażenia z minionego tygodnia, za wiele by tego wyszło. Poza tym nie chce mi się;)

Warta wspomnienia jest jednak impreza na 18 kolegi, którą przygotowaliśmy w kilka osób. Pobyłem na tej imprezie "przy" Monice, jakbym mógł na nią popatrzeć "z boku". To jest fakt, żadnych rewelacji, itp. W pewnym momencie jednak znów dałem jej do wiadomości, że mi zależy... Dałem, choć w niedługim czasie miało się to diametralnie zmienić. I się zmieniło... Ale po kolei.

W kolejności były rozmowy z Poohem;) Całkiem ciekawe... zresztą co ja tu będę się rozpisywać:)

W szkole, chyba w piątek, siedziałem sobie na hiście, która była ostatnia w związku ze zmianami planu z powodu matur. Monika pisała jakiś zaległy sprawdzian. Pisała, do momentu. Popatrzyłem, jak zaczęła ściągać. Wcześniej mnie to nie drażniło. Ale w tej chwili mialem ochotę po prostu powiedzieć facetowi, że ta zrzyna. Nie wiem dlaczego... może dlatego, że wydawało mi się kiedyś, że jest inna od tej całej masy... a tu takie pospolite zachowanie... Od razu na myśl przyszedł mi artykuł, który czytałem chyba w jakiejś prasie. Było coś o wykształceniu w Polsce; że niby jest wysokie, ale fikcyjne, że 80% ludzi pomaga swojej nauce ściągami bądź kopertami dla nauczycieli (teraz będzie zrzędzenie). Rzeczywiście w Polsce tak jest. Kurwa, gdzie się nie spojrzy - ściąga się. Dajmy na to matury; nie wiem jak jest w innych miastach, ale u mnie na matury się idzie chyba już tylko po to, żeby ściągnąć. To już jest tradycja, ludzie się prześcigają w tym, kto ile wniesie więcej ściąg, kto więcej ściągnie. Tak samo jest w szkole. Też się ściąga na potęgę. Jednak na maturach, kiedy rozmawialiśmy z nauczycielami, siędzącymi w komisjach, było mówione, że daje się nawet ściągać uczniom, żeby Ci zdali egzamin dojrzałości. I potem Ci sami ludzie, którzy dają ściągać, dziwią się, że w Polsce jest tak, jak jest. W stanach ściąganie chyba jest przestępstwem, jak dobrze pamiętam. U nas jeszcze do tego daleko...

A jeśli miałbym patrzeć na, np. swoją klasę chyba nie ma osób, które nie ściągają nagminnie. No, dobra, pochwalę się, że sam nie ściągam. Jakoś kłóci się to ze mną. Tylko czemu w takim momencie dziewczyna, która siedzi za mną na sprawdzianie z gegry, obładowana ściągami od góry do dołu, pisze coś tam sobie, a raczej próbuje ściągnąć, ma na następnej lekcji do mnie pretensje, że nie pomogłem jej i wyszedłem 15 min przed dzwonkiem, kiedy mogłem jej jeszcze podpowiedzieć?

Właśnie chyba dlatego odezwały się we mnie takie wyraźne uczucia, kiedy popatrzyłem w tamtym momencie na Monikę. Kiedy jeszcze usłyszałem, jak kolesiówa przede mną odwraca się i mówi mi, że muszę jakoś dać Monicę kartkę z odpowiedzią na jakieś tam pytanie, bo ona nie wie... To co, że tamta siedziała dokładnie w przeciwnym rogu sali, przy biurku faceta. Takchciałem tą dziewczynę zjebać, że głowa mała... powstrzymałem się. Mam to w dupie, niech robią co chcą.

Boli mnie też jeszcze jedna osoba w klasie. Ta, z którą toczę nagminny bój. Całkiem fajna osóbka, bardzo zależy jej na wynikach w nauce. Właśnie, wynikach. W pierwszej klasie naprawdę mi tym imponowała; teraz jednak ją rozgryzłem. Wtedy się uczyła na te przedmioty, na których wiedziała, że będzie pytana, albo sama chciała się zgłosić. Na sprawdziany też się tam uczyła, albo nie. W tym roku widzę u niej ciągłe ściągi... trochę mnie to boli... ale widzę też, że nie jest taka twarda (koniec zrzędzenia [na ten temat?]).

Wczorajszy dzień... Normalny dzionek. Umówiłem się z kumpami na zakrapianą sesję. Poszliśmy do jednego z graczy na działkę. Całkiem miłe miejsce, przy towarzystwie litra wódy. Usiedliśmy na drewnianych ławach międz którymi stał dość niski stół. Zaczęliśmy grę... od toastu;) Po jakimś czasie pękła pierwsza półlitrówka. Jak na mnie była nędzna. Gra zaczęła się rozluźniać. Ale to nic. Bylo dość fajnie. Aż wreszcie Mistrz Gry i jeden gracz odeszli gdzieś się od... załatwić. My z kumplem chwyciliśmy za Żołądkową Gorzką (tm). Ściągnęliśmy z gwina po łyku, sprawdzając smak... Ludziska, kto nie pił niech spróbuje... chlałem to bez zapoi.. Nie ma beznaziejnego posmaku wódy, a za to podchodzi pod jakiś słaby koniak... z czterdziestoma oktanami na pokładzie;) I w ten sposób po jakimś czasie wychlaliśmy z gwinciora drugą połówkę. To się już robi klasyk... chyba nie ma już na kieliszki..;) Albo robi się z tego zbędny element nie do zapamiętania i tak naprawde niepotrzebny.

Wczoraj... a raczej dzisiaj, bo już było po północy, jak to pisałem, skomponowałem bardzo wyraźnego SMSa do Moniki. Napisałem cośw stylu: "Monika, przepraszam, że Ci to mówię, ale nie jesteś i nigdy nie byłaś mnie warta. Jednak byłaś najpiękniejszą przygodą w moim życiu"... Zdaje mi się, albo to załtwi sprawę ze mną.

Coś miało się tu chyba jeszcze znaleźć, ale za dużo materiału na jedną notkęw głowie miałem. Poza tym dobrze jest mieć cośdla siebie... prawda Puszku...?:)

22 maja 2004   Komentarze (2)
< 1 2 ... 56 57 58 59 60 ... 85 86 >
Chaos_angel | Blogi