• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Najnowsze wpisy, strona 75


< 1 2 ... 74 75 76 77 78 ... 85 86 >

Miecz Przeznaczenia

Wczoraj byłem w knajpie. Było też moje Szczęście. Dośc długo tam bawiliśmy, jendak nie miałem czasu z Nią porozmawiać. Szkoda. Powiedziałem sobie, że jeżeli Ona tam będzie, kiedy i ja będę, powiem jej co do Niej czuję. Jednak nie było jak. Więc wymyśliłem, że ją odprowadzę do domu, akurat czasu jest dość na takie ciężki rozmowy. Jednak i tutaj mój plan wziął w łeb, jako że pojechała do domu z koleżanką. Nie dziwię się jej.

Tak czy inaczej pozostaje mi alternatywa, nad którą sięzastanawiałem jakiś czas - list. W tym jestem niezły, nie trzeba się stresować, każde słowo można delikatnie dobrać, powiedziec, co się myśli. Dokładnie, zaraz siędo niego zabiorę.

"Tak! - czuły jestem, silny jestem i rozumny. -
Nigdym nie czuł, jak w tej chwili -
Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili,
Dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny;
Dziś jest chwila przeznaczona,
Dziś najsilniej wytęzę duszy mej ramiona -
To jest chwila Samsona"

20 grudnia 2003   Dodaj komentarz

Wrrr...

Wszystko mnie wqrwia. No serialnie. Niełatwo, qrwa, trudno mnie zdenerwować, ale jak narazie to wszystkim się to udaje.

Na początku qmple wymyślili sobie, że mam z nimi iść na dyskotekę jakąś zwaloną w pierwszy dzień świąt. Qrna, nie lubię takich imprez, nudzą mnie te zwierzęco-naturalne ekscesy. Wolę takie wieczorki spędzać... We dwoje:)

Potem rozmawiałem na gg z kumplem, kolesiem, któremu powiedziałem wszystko o Monice, no prawie wszystko. Jednak on, jako osoba jedna z niewielu wiedział co do niej czuję. I chyba w nagrodę, że mu powiedziałem co czuję, on wczoraj oświadczył mi, żebym dał sobie z nią spokój. Ale qrwa nie powiedział dlaczego tak sądzi. Dopiero po kilku godzinach, kiedy to z niego wyciągnąłem, oświadczył mi, że Ona nie wzbudza w nim zaufania. Spoko.

Na końcu wysłałem jedne z moich najlepszych tekstów do NoName. Dziś dostałem odpowiedź negatywną, z powodu, że "to co piszę zmierza do prozy". Qrwa, co za mośki tam robią?

Jakby tego było mało, po tym wspaniałym, wprost zajebistym texcie qmpla zacząłem inaczej patrzeć na moje Szczęście. Jakoś ją obserwowałem. Dziwnie; sam nie wiem co mam teraz myśleć. W ogóle jestem zdenerwowany. Jednak jedna rzecz, jedno zdarzenie tak wiele by zmieniło...

19 grudnia 2003   Komentarze (4)

"Oto chwila Samsona..."

Wszystko w życiu ma jedną cechę. Wszystko, na co tylko patrzysz, o czym myślisz, co kiedykolwiek powstanie, zawsze ma tą samą cechę, jakby przeznaczoną ścieżkę, którą chcąc, bądź nie, kroczy. WSZYSTKO w życiu zatacza okrąg. Wszystko sięrodzi, rozwija się, dojrzewa do pełni sił, przesila się w pewnym momencie, by następnie zacząć powoli schylaćsię ku upadkowi, upadkowi, który jest nieunikniony. Wreszcie krąg zamyka się, mistyczna energia przesila się, zmienia w inną formę.

I tak się dzieje ze mną. Złapię takiego doła, że się ziemia zatrzęsie. Patrzę na moje Kochanie. Patrzę, uczucie nadal jest, nadal się żarzy, jest w sercu, wypala znamię każdego dnia, każdej nocy utula do snu. Przypominając sobie Jej Twarz jest mi dobrze. Ale widzę, że to dąży ku upadkowi. Po prostu rozpada się. Wielki, żelazny kolos, niczym Rodyjski, na glinianych nogach mojej nadziei zaczyna się chwiać. Zaczyna się machać, otulany wiatrem niepewności, strachu.

Czuje, jak wypełnia mnie nieprzyjemne uczucie. Strach? Przed czym? Że nie będzie tego, czego nie ma? Że skończy się to, co teraz we mnie jest? Kiedyś rozmawiałem z Nią. Mówiła, że kiedyś miała taką sytuację, jak teraz... Jak teraz, może nie ma żadnego teraz, tylko ja sam się karmię ułudą tego uczucia? Tak czy inaczej powiedziała, że miała kolegę, który po jakimś czasie się w niej "zakochał". I że po jakimś czasie mu przeszło. Nei jestem taki, jak on, nie jestem taki, jak jakikolwiek iny facet. TO uczucie mnie wyszczególnia, jestem do niego przeznaczony. Może na cierpienie? Może mam cierpieć? Może sam się na to skazuję...? Jakaś część mnie chce cierpieć, choć większa chciałaby w pełni Kochać Ją, chciałaby cieszyć się Nią, przebywać w Jej towarzystwie, pomagać, kiedy tego by potrzebowała, poświęcić się, jeśli tego by chciała. Jednak coś stoi na przeszkodzie.

Jednak jeżli miłość, to chemia, to można spowodować, by ktokolwiek pokochał kogokolwiek. Teoretycznei to możliwe. Dlaczego więc nie próbuję Jej w sobie rozkochać? Może nie chcę.. nie chcę takiego stanu rzeczy. Może jestem romantykiem, wierzącym w pierwsze wejrzenie? Chciałbym, aby nie trzeba było tyle zabiegać, aby to było ot tak, ale to nei jest możliwe. Może właśnie dlatego chcę cierpieć?

"Przeszło mu..." - dobre sobie... To, co zrobiło moje uczucie do Niej pozostaia już teraz trwały ślad we mnie. Jak Ona mogła powiedzieć takie coś, jakby chciała coś zasugerować, jakby chciała powiedzieć, że "nie przejmuj się tym, co jest w Tobie, to przejdzie kiedyś". Nie przejdzie. Wiem, widzę to.

Kazdy dzień bez spojrzenia na nią wydaje się taki pusty. Jednak to, co ostatnio obserwuję, rozsadza mnie od środka. Wiem, że Ona wie. Przynajmniej część. Przynajmniej po części jest uświadomiona. Jednak ostatnio jakbym przestał istnieć. Dla niej, czyli dla świata. Tak naprawdę nikogo nie kocham, poza nią. Nie czuję zbytniego przywiązania do nikogo na tym padole. Prócz niej. Urywając się od tego źródła życia, urywam się od posad świata, wzlatuję tam, gdzie nikt nie był i wrócił, może raczej spadam.

Czas jednak, bym sprawdził, ile warte jest to wszystko, o czym myślałem. Czas, bym wyznał jej głębię tego, co czuję. Jeśli zawarłbym to w głębi siebie, stałoby się to moim rakiem, trawiącym po kolei wszystkie części tego jestestwa. Umrzeć z miłości... Umrzeć ZA miłość...

18 grudnia 2003   Komentarze (1)

Bez tytułu

Niby nic. Niby nic sięnie stało, jakby ktoś popatrzył z boku,to by nic nie zauważył. Może nic się nie stało...? Tylko zakochana osoba to tak "mocno" odbiera? Tak czy inaczej... Hm... Tylko zakochani odbierają takie szczegóły...

Tak czy inaczej to było przed jednąz lekcji, których zresztą było dziś mniej. Dobrze:) Tak czy inaczej było coś dziśniemiłego w sprawie z jedną kumpela, która to niby została na sobotnich lekcjach, choć powiedziała, że pójdzie. Kochanie chciało iść za nią. Qmple z klasy zagrodzili jej drogę. Po jakimś czasie przedarła się. Ale na drodze stanąłem ofkoz ja - qrna rycerz w lśniącej zbroi:) Preszkoda nie do przejścia. Tak czy inaczej kiedy juś miała iść dalej, wszedłem Jej w drogę. Podeszła bliżej, niemal się o mnie uderzając. Wśród tego całego tulmutu, zamieszania, wrzawy znowu zapanowała cisza i spokój. Kiedy stanęła koło mnie, spojrzałem na nią lekko z góry. Spojrzałem na bląd włoski. Spojrzałem w te piwne oczy i uśmiechniętą buzię, która napełnia mnie niewypowiedzianymi uczuciami. Staliśmy tak jakiś czas, dość długi, nawet poza tą "bańką" był dość długi. Miałem wtedy straszną ochotę siędo niej przytulić... a może przytulić ją do siebie...? Tak najlepiej jak umiałem... Tak, żeby to zapamiętała, żeby odwzajemniła, pokochała...? Tak czy inaczej chwila minęła. Ale nie umarłem. Już nie umieram. Teraz tylko żyję. Nie wiem tylko jak wytrzymam te całe święta... Bez Niej. Jak bez powietrza...

Druga rzecz, która mnie zdziwiła, to zachowanie jednej z moich znajomych. Powiedziała coś, co znaczyło, że ludzie odbierają mnie jako kogoś, kim w rzeczywistości nie jestem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Powiedziała, że wyglądam, jakbym "był najlepszy", bądź tak się zachowuję. Tego samego dnia powiedziała mi coś podobnego druga osoba, którą znam od jakiegoś czasu. Choć znaczenie nie było takie samo, to dowiedziałem się po raz kolejny, że wyglądam na osobę, którą nie jestem w środku. Dziwne.

Nie, żebym się tym przejmował, ale wprawia mnie to w dziwne myśli. Zawsze myślałem, że to co na zewnątrz = temu co wewnątrz, a tutaj taka niespodzianka. Nie wiem jeszcze jak się do tego odnieść, ale nie przejmuję się. Nieczęsto to robię, przy takich drobnostkach.

 

15 grudnia 2003   Komentarze (5)

Przedponiedziałek

I już nie niedziela. Choć jeszcze nie poniedziałek, to już po weekendzie. Zawsze reasumuję w takim czasie weekend. zawsze wydaje mi się, że nic nie zrobiłem, ze za dużo przed kompem, w necie, że nie zrobiłem nic pożytecznego. Dziwne przeczucie niespełnienia, może jakiś mały moralniak. I od nowa poniedziałek. Całkiem nieźle, bo jak z mojej rachuby wynika, to już niedługo święta, może tak niedługo, ze to ostatni tydzień roboczy. Choć nie wiem, nei jestem za tęgi w te datowe sprawy. Tak czy inaczej niedługo święta, czas wolny od roboty. Nareszcie. Przyjedzie rodzina, wprowadzając w niby-harmonię jakiś dziwny chaos i zamieszanie, za którymi nie przepadam. Lubię sięzaszyć w mojej ciemnicy i nie wychodzić, myśląc nad jakimiś górnolotnymi sprawami, siedząc w necie i po prostu marnując czas.

Jeżeli jutro poniedziałek, to zobaczę się z Kochaniem. Muszę ją zjechać za to, że nie było jej wczoraj w knajpie. Co Ona sobie w ogóle myśli??:) Może jakoś będzie. Idę ostatnio do szkoły z jakąś większą werwą, jakoś nie stresuje mnie to wszystko tak jak kiedyś. No, może oprócz niemca, ta lekcja do końca roku przyprawi mnie o nerwicę. Serialnie, jak baba zaczyna pytać, to realnie sram pod siebie. Nei wiem, na angolu leję się z baby, a na niemcu qrde nie wiem gdzie się schować. Choć już w następnej klasie będzie koniec niemca. I lux. Nie będzie stresu. Za to 5 godzin tygodniowo angola. Ochujali.

 

14 grudnia 2003   Komentarze (2)
< 1 2 ... 74 75 76 77 78 ... 85 86 >
Chaos_angel | Blogi