• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Najnowsze wpisy, strona 82


< 1 2 ... 81 82 83 84 85 86 >

Czwartek

Siedząc na gegrze i kilku innych przedmiotach z dziewczynami, człowiek zaczyna poznawać życie w troszkę inny sposób. Niedawno było PP, jak zawsze lekcja luźniejsza. Rozmawialiśmy sobie w ławkach, jak zresztą zawsze. W pewnym momencie, Monika spytała, czy kiedyś będę o niej pamietał. Nie było w tym jednak takiego wydźwięku, jak mogłoby sięto wydawać. Nie była to chwila, w której wszsytko zamiera i następuje wyczekiwanie na odpowiedź, która tak wiele znaczy. To było zwyczajne pytanie, tak też je odebrałem. Zwyczajnie. Odpowiedziałem jej, że jeżeli o kimś będę pamiętał z tej zawszonej budy, to właśnie o niej. Normalna odpowiedź.

Widzę jednak, że przez te kilka lekcji w tygodniu, kiedy siedzę na tamtym miejscu, coraz bardziej poznaję kobiecą nację i tą jedną, chyba tylko jedną prawdziwą dziewczynę, jaką spotkałem w swoim życiu.

Nie napiszę teraz kogo, bo to raczej wiadome, zresztąto ma być wiadome dla mnie, a ten "kto pozna moich myśli tajnię", będzie naprawdę cenionym przeze mnie człowiekiem. Nie będę pisać tych wszystkich superlatywów, gdyż jak lekko sięgam pamięcią, cały chyba ten blog opowiada w taki sposób o Monice. I weź tutaj człowieku kryj przed sobą swoje uczucia. Może własnie blog to narzędzie, żeby poznać siebie? Oczywiście mozna z tego zrobić niemalże czat, można zrobić z niego poczytajkę dla znajomych, ale kiedy nikt nie wie o jego istnieniu, a przynajmniej nie zna adresu, daje to wiele możliwości. Można się otworzyż przed samym sobą, bez żadnych konsekwencji. Tak też robię.

Jednak nie chcę używać nawet tutaj, na piśmie, przelewając myśli, tych wielkich słów, jak miłość, czy "kocham ją/cię". Denerwuje mnie to, jak widze, że ludzie np. w blogach smalą takie texty na prawo i lewo. Żal mi ich.

Mam nadzieję, że niedługo poznam prawdę. Odnośnie Moniki.

16 października 2003   Dodaj komentarz

Thoughts

Trochę myśli ostatnio mi naleciało na potylicę. Aż nie wiem od której się zabrać.

Ok, może od najbardziej aktualnej. Niedawno, tj. wczoraj rozmawiałem z Sylwią na gg. Była po prostu przybita. Dziewczyna nie wie w ogóle, czego chce w życiu. Miała ciężki okres jezeli chodzi o związki. Z tego, co się dowiedziałem to ona jest jeszcze bardziej skomplikwana, niż myślałem. Oczywiście postrzegałem ją jako kogoś inteligentnego, ale nie przypuszczałem, że jest tak psychicznie rozbita. Powiedziałaa mi, że ten jej men słyszał od kogoś, jak ona się z kimśp rzytulała, bez żadnych tam perwersów, czy czegoś niewłaściwego w jej stanie. Koleś jednak odebrał to niewłaściwie i się zleksza wqrwił. Podobno potem ona wraz ze swoją paczką miała iść do jednej knajpki, gdize miał być ten jej koleś. Zapytałęm dlaczego nie chce tam iść. Odpowiedziała, że właśnie dlatego, że on tam będzie. W dalszej rozmowie dowiedziałem się, że tak naprawdę jej na nim nie zależy, ale ten związek miał być jakby lekiem na ten stan, który ją wtedy gnębił. Dziewczyna czuła, że kogoś jej brakuje, kto by się nią zaopiekował, komu by na niej zależało, itd. Po prostu potrzebowała kogoś na gwałt. I rzeczywiście sobie znalazła kogoś, ale czy to rozwiązuje sprawę? Zabawiła się chyba nim - była z nim po to, aby zaspokoić swoje egoistyczne potrzeby. Wychodzi teraz moja, a raczej lekko moja, będąca w fazie projektów, teoria odnośnie miłości, czy tego uczucia, pod które wiele rzeczy podpinamy. Czym w tym przypadku była miłość? Zwyczajnym zaspokojeniem swoich potrzeb. Nie zawacham się porównać tego do jedzenia, picia, czy sikania. Tak samo jak potrzebujemy tych poprzednich, tak też potrzebujemy, aby ktoś nas przytulił, powiedział, że będzie ok. Więc miłość to nic innego, jak "zrobienie sobie dobrze". Wielu się nie zgodzi. Dlaczego? Prawda boli. Prawdy wielu się boi, dlatego, że nei chcą stracić swojego utopijnego mniemania o tej holywoodzkiej, wyimaginowanej miłości, gdzie to para zakochanych może przetrwać wszystko, jeżeli tylko są razem. Żywią się miłością, za schronienie służą im swe ramiona. Jasne...

Być może mylę się. Sam chciałbym tego. A może prawda jest taka, jaką ją chcemy widzieć?

To właśnie nawiązuje do drugiej rzeczy, jaką chciałem poruszyć.

Na początku roku szkolnego, a raczej na krótko przed chciałem na chwilę pobyć sam. Przed kompem myslałem, jak to będzie w tym roku. Nawiedzały mnie różne myśli. Ofkoz negatywne. Wiedziałem, że tak będzie. Ale nic, posiedziałem, pomyślałem. Potrafię w takich chwilach odnaleźć w sobie jakąś dziwną siłę, która pozwala mi znieść wiele i wiele przetrwać. Napędza mnie w dziwny sposób, ochrania przed całym krążącym wokół syfem. Jednak ostatnio, wlaśnie przed rozpoczęciem roku, to zadziałało jakoś ze zwielokrotnioną siłą. Miałem przez jakieś dwa tygodnie dobry humor. Nie przejmowałem się niczym. Jeżeli w szkole cośsię wydarzyło nie zwracałem na to uwagi, jeżeli się wygłupiłem, nei zwracałem na to uwagi, jak poszło coś dobrze, nie zwracałem na to uwagi, po prostu nie wracałem w przeszłość. Bardzo mi to pomogło, człowiek się wtedy uspokaja. Uwalnia się od całej rzeczywistości. Odleciałem bardziej, niż przez dwa miechy wakacji.

Coś podobnego poleciłem Sylwii. Jednak jej to podobno wyszło "częściowo". Chyba będę musiał nad tym dłużej popracować i po prostu opisać. Tak czy inaczej z tego wszystkiego wychodzi jedna zasada i chyba główna konkluzja całego przedsięwzięcia: szczęście powinno wychodzić z wewnątrz, a nie zewnątrz.

Dziś, kiedy siedziałem w budzie na ostatniej lekcji jedna z qmpel siedzących z tyłu poprosiła o książkę, bo niby nie miała. Kiedy mi ją oddała, obadałem, że wystaje jakaś kartka. Wyjąłem ją i na łos zacząłem czytać, ale po chwili zreflektowałem się, że lepiej będzie przestać, choć dwie dziewczyny, z którymi siedziałem, nalegały, żebym dał im przeczytać. Schowałem kartkę. W domu ją przeczytałem ją w miejscu raczej mało romantycznym. Było na niej coś takiego: " Drogi ****! Piszde ten list, opnieważ od pewnego czasu zaczęłam patrzeć na Ciebie z innej perspektywy. Zaczęłam dostrzegać Twoje walory i w ogóle. Czuję, że coś zaczyna zmieniać się we mnie w stosunku do Twojej osoby. Kiedy widzę Cię, moje myśli napełniają się Tobą. Chciałabym Cię bliżej poznać, a może nawet coś więcej. Co Ty na to, abyśmy się kiedyś spotkali i zobaczyli jak to jest czuć nagie rozgrzane ciało pod sobą. Łączyć sięw rytmicznych ruchach naszych nagich ciał. Jestem pewna, że to byłby napewno namietny stosunek, który pochłonąłby nas do reszty. Co o tym sądzisz? Czy chciałbyś tak spróbować?"

Jak dla mnie treść trochę nędzna, za mało hardcore`u :). A tak na serio potrafięjeszcze obadać, że to jakieś niezłe jajka. Nei chce mi siętego na blogu analizować, ale widzę, że mam nieźle śmiechowe panny w swojej klasie. Jezeli jednak ten liścik był na serio, to osoba go pisząca naprawdę nie ma w tym wprawy.

Ok, gdzieś tutaj zachwiałem początek dotyczący 3 myśli, czy iluś tam. Nic..

Na dzisiejszym projekcie, w którym jestem zrzeszony opowiadaliśmy o swoich pomysłach. W sumei mojego tematu nie wybrano, nawet dobrze, ale się dobrze bawiłem. Pamiętam, jak staliśmy przed wejściem do klasy i qmpel zabrał Monice jakieś tam pierdułki, które kupiła w sklepie sobie. Jak to w jej zwyczaju, przytuliła się do kogoś. Akurat wypadło do mnie. Zawsze robi to tak słodko, taki "słodki dzieciak z niej". Potem, kiedy już weszliśmy do klasy, kiedy już przedstawiłem swój pomysł, często na nią spoglądałem. Czemu? Nie wiem, po prostu. Lubię na nią patrzeć. Nie, żeby była jakaś super ładna, ale uspokajam się, kiedy na nią patrzę. Ona zawsze się uśmiecha, keidy na niąspoglądam, ja zresztą też nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Lubię ją. Może to coś więcej, czego się boję? Może w natłoku zauroczeń nie widzę czegoś, co jest w zasięgu mojego wzroku, a czego się boję? Miłości? Może...

Dla równowagi powiem, że Majka na mnie zaczęła szczekać. Jakby nie miała co robić, zachowuje się, jakbym coś jej zrobił. Okres jak nic :P

Koniec na dziś. Potrenuję dalej mój dobry humor.

13 października 2003   Dodaj komentarz

Bez tytułu

Niedziela, dzień święty święcić... Nie dla mnie, zresztą po raz kolejny od bierzmowania...

Wstałem sobie doskonale o dziesiątej, potem poleżałem jeszcze pół godzinki. Wyspałem się jak mało kiedy. Zero stresu - szkoła, dziewczyna, czy cokolwiek. Nasrał na to. Utrzymam stan tej nieświadomej przyjemności. Obniżę to do poziomu na krótko sprzed roku szkolnego, kiedy naprawdę nic mnie nie obchodziło, choć nie pod tym względem, ze na wszystko lałem ile się dało. Po prostu nie zaprzątałem sobie głowy tymi wszystkimi, nader męczącymi duperelami, jak: "nie powiedziałem jej cześć, dostałem złą ocenę - co teraz", plus multum innych rzeczy, które na dobre potrafią wycisnąć z człowieka tą muskającą nas niekiedy ułudę radości. Nie ma huja we wsi, znowu czuję, że odlatuję. Postaram się utrzymać ten stan najdłużej jak się da. Jakby nie patrzeć, to chyba jest cykliczne, co półtorej miecha...;) Tak czy inaczej dobrze mi z tym.

Kiedy się obudziłem zachciało mi się czegoś. Zachciało mi się przespać z Izą. Nie, żeby się kochać, ale po prostu przespać się. Poczuć jej nagie, przytulone do mojego ciepłe ciało. Móc jej dotknąć, jeżeli tego chcę, po prostu być przy niej.

Jednak w tej materii nawet sny mnie nie rozpieszczają - dziś, od dłuższego czasu śniła mi się Paulina. Znaczy nigdy wcześniej mi się nie śniła, ale już przez długi okres czasu zupełnie nic mi się nie sniło. Dziwne. Na dodatek nie było tam żadnej uszczypliwości. Po prostu byliśmy kumplami do pogadania, wiem, że robiliśmy coś na stopie przyjacielskiej. Nie pamiętam dobrze co to było, ale nic złego.

12 października 2003   Dodaj komentarz

Kickboxing

Napisałem dziś maila do Aśki. Krótki. Mial być zgoła inny, mialem tam wylać cały żal, żółć, jaka się we mnie zebrała, miałem się zemścić, ale nie... Mail był krótki, treściwy, zawarłem wszystko to, co miało się znaleźć między płomieniami w kilkunastu zdaniach, które oddały prawie maxymalnie całą treść. Powiedziałem jej delikatnie, hoć myślałem, że jak skończę pisać tego maila z potwornym błyskiem w oku nacisnę "wyślij" i po wpisaniu jeszcze raz hasła do serwera poczty wychodzącej SMTP bedę myślał co ten mail narobił w jej zyciu, jakiego zadałem jej moralniaka. Jednak nie, może dałem dupy, może po prostu żal mi jej było. W sumie po części chciałem, żeby ułożyła sobie życie u siebie, ale nie chciałem się o tym dowiadywać w taki sposób. Trudno, stało się. Nawetnie czekam na respons... a może jednak...?

Dziś w budzie przypadkowo dowiedziałem się od kumpeli na przerwie, że ponownie zaczynają sie treningi kickboxingu. Ostatnio chodziłem z qmplem, ale trener mi nie pasił, zresztą zgarnęli go za przemyt dragów i rozdziewiczanie małolat ze skutkiem dodatnim w teście ciązowym. Raz jednak mieliśmy traning z innym kolesiem. Po samej muskulaturze było widać, że jest niezły w te klocki, takze sam jego trening był niezły. No i ten sympatyczny, a juz na pewno sympatyczniejszy od starego trenera koleś, ma być teraz nowym trenerem. Spoko, pójdę obadać jak to się będzie odbywać... Może akurat się pobawię od nowa...

08 października 2003   Dodaj komentarz

Miłość... chyba nie warto

Rozmawiałem z Aśką na gg. Niby nic, powiedziałem, że długo nie będę na necie, bo mam sporo nauki. Powiedziała, że coś jej doskwiera. Napisła też, że jest to na jej blogu. Wszedłem, przeczytałem. Rozjebało mnie to.

Napisała, że ten jej były, Kamil, przyszedł do sklepu, kiedy akurat była tam z mamą. Zaczęli rozmawiać, wspominać. Napisała dalej, ze go kocha, że chciałaby wrócić do niego. Rozmawiając z nią na gg powiedziałem, że wiedziałem, żetak będzie. Rzeczywiście, jeszcze w wakacje, kiedy ona była we Wrocławiu u kuzynki, pisała, że się bawi. Że nie chce mysleć o nim, o tym rozstaniu.

Wiedziałem wtedy, że chodzi o to, żeby uśmieżyć ból. Zostawiłem to jednak dla siebie, nie chciałem się dzielić z nią tą sensacją. Przecież i tak nic by to nie dało, kiedy bym to powiedział, mógłbym jeszcze jej zepsuć wakacje. Rzeczywiście, rozmawiałem z nią więcej, jednak czułem się wtedy jak dobra zabawa w przerwach na nieczęstą pracę i knajpy. Co będe kryć, byłem uprzedmiotowiony...

Wszystko było ok. Jednak czas, w którym zaczęliśmy się od siebie znacznie oddalać, czyli po wakacjach, był jakiś dziwny. Nie czułem jej braku, dalej chyba nie czuję. Bo nie czułem bliskości... Ale zbaczam z tematu... Wszystko było ok, może dlatego, że czułem tylko własną, egoistyczną potrzebę, a raczej jej brak rozmowy z Asią, tego dziwnego, netowego przebywania ze soba. Zaczęło się wiele znajomości w realu, które skutecznie odwróciły moją uwagę od jej tematu.

Była przecież sprawa z Izą, nadal jest. I chyba się w niej zatopię...

Ale najgorsze jest to, że w wakacje miałem naprawdę ciężki problem. I to właśnie z powodu Aśki i Sylwii. Przecież przez to, że Aśka chciała przyjechać w przyszłe wakacje do mnie, znaczy do mojej wsi, postanowiłem (też z tego powodu, nie był jedyny) nic nie robić z Sylwią. Zostawiłem ją dla internetowego uczucia, które jakoby wygasało, stawało się jak renimowane zwłoki. Nędzne. I jakość nie ta sama już. A teraz...? Czytam, że ona go kocha, że jak wróci do niej, bo ona nie umie, to pokocha go taką szczerą miłością, etc. W tym momencie poczułem się, jak zbesztane zwierze. Kurwa mać, nawet nie umiała mi tego powiedzieć. "Przeczytaj na blogu". Kobiety to jednak straszne tchórze.

Wiedziałem, że trzeba to zakończyć w sposób ostateczny, taki, który mnei nie skrzywdzi. Tak, człowiek, nie tylko facet, to niesamowity egoista. Skończę z tym, z nią. Nie dam się po raz kolejny wystawić na policzek. Chyba nie potrafię wybaczać. Może dlatego, że tak bardzo mnie skrzywdziła. W sumie nic nie zrobiła, ale facet, to tylko dziecko, tylko wrażliwsze i rozumiejące trochę więcej. Jednak boli. I kurwa dlaczego ja się sobie dziwię, że nie utrzymuję wielu bliższych kontaktów z dziewczynami, skoro to wychodzi tylko na złe...?

I dlatego zaangażuję się w związek z Izą. Jestem ciekaw, jak to wyjdzie, jezeli wyjdzie. Myślałem, że łączy mnie z nią tylko fizyczność. Może to i racja, zobaczę to już niedługo. Jezeli moje wszystkie pragnienia związane z dziewczyną opieraja się tylko na fizyczności, to bardzo dobrze. Może nie warto kochać, bo jest to forma zniewolenia...? Może tylko wystarczy forma bliskości fizycznej, a "uczucia" to sfera psychiki, którą przeciez można do woli manipulować. Po dobrych "zabiegach" psychicznych można bez problemu wyobrazić sobie miłość... Czy wtedy jednak nie stanę się jeszcze bardziej skamieniały, niż jestem? Może potraktuję miłość jako czystą abstrakcję, stworzoną przez szalony umysł, przez szalone umysły tysięcy i milionów. Potraktuję to jako iluzję, przed którą będę mógł się obronić jak będę chcieć. Iluzję, która być może prowadzi do prawdziwego szczęścia...

05 października 2003   Komentarze (1)
< 1 2 ... 81 82 83 84 85 86 >
Chaos_angel | Blogi