• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Najnowsze wpisy, strona 79


< 1 2 ... 78 79 80 81 82 ... 85 86 >

And when it comes to...

Kolejne zwycięstwo... Małe, ale zawsze coś... Umówilem się z Moniką na jakieś spotkanie w bliżej nieokreślonej przyszłości. Zapytałem po prostu ją przed matmą, czy ma trochę czasu w weekend. Powiedziała, że niestety nie, bo jedzie na jakąś wycieczkę. Ponowiłem pytanie, ale teraz o to, czy w ogóle znajdzie dla mnie troszkę czasu... Uśmiechnęła się i zapytała, czy może mi odpwiedzieć kiedy indziej... Akurat wchodziliśmy do klasy... może brak czasu...? A może nie chciała mi nic powiedzieć...?

Tak czy inaczej wierzę w to, że niedługo sięspotkamy z dala od szkoły, ludzi, którymi zawsze tak bardzo jest otoczona, z dala od całego zgiełku. Jednak kiedy teraz o tym myślę, nie mam żadnego pojęcia, co mógłbym jej powiedzieć... Tak... to, co czuję... Dziewczyna bez dwóch zdań się przestraszy. Ja bym się przestraszył, gdyby ktoś umiał wylać na mnie to, co sam do niej czuję... Chyba powiem to w najprostrzej dla niej i siebie formie: powiem jej jak to się zaczęło... W którym momencie... choć sam dokładnie tego nie wiem...

Qrwa, zawsze ejst tak, że za dużo myślę. Nawet teraz mam dziwne uczucie, którego w sobie nienawidzę - jakbym sam przewidywał to, co się zdarzy, wszystko to, co najgorsze, a to co miłe, przyjemne, to, co mogłoby się wydażyć, jakoś oddalam na dalszy plan, którego już nie zauważam. Bombarduję się myślami typu: "to się nie uda, nie dasz rady", etc. Nieznoszę tego mnie. Niewiedząc co ona o mnie myśli wmawiam sobie, że to nei ma szans, choć wczesniej się męczyłem, żeby do tego wszystkiego, co jest teraz, dojść. Nie ma to jak facet...

Coraz bardziej narasta we mnie obawa przed tym, jakie będą nasze stosunki jezeli coś się nie uda. TO, co było z moją ex, też z tej klasy, to pomyłka. Choć teraz nie jestesmy wrogami, to nie jest już jak kiedyś... Zawsze coś się zmienia. Już teraz, jak powiedziałem Monice, że mi się podoba, nie ma tego, co było keidyś. Z jakim utęsknieniem i niemalże namacalnym sentymentem wspominam te niewinne przytulanki w szkole... Kiedy ją pocieszałem, kiedy pomagałem... Teraz tego nie ma... Już nie ma przytulenia... Cholera, sam neiwiem dlaczego. Może sam się tego w jakiś sposób boję? Jakbym myślał, że to mogą odebrać inni. Przecież wcześniej nie miałęm tej dziwnej obawy, tego irracjonalnego strachu... A może nie chcę, aby Ona to odebrała w jakiś opaczny sposób...? Jakbym rościł sobie do niej jakieś prawo... Dammit, zamotane to wszystko, gubię się...

Może po prostu nie nadaję się do trwałego związku...?

Z odpowiedzi rodzą się kolejne, większe pytania...

20 listopada 2003   Komentarze (1)

Biola

Mały przełom... Małe zwycięstwa prowadzą do większego.

Siedzimy sobie na lekcji, ofkoz bioli. Baba pytała, ofkoz wszyscy poddenerwowani, etc. No, oprócz mnie. Siedze sobie spokojnie na ostatniej ławce, z bioli też nie jestem cienki. Słucham sobie jak sięludzie produkują, ogólnie co się dzieje. Trochę myślę o Niej, skoro mam okazję do popatrzenia na Nią (szit, nadużywam tego słowa...). Wreszcie baba zapytała kolesia siedzącego niedaleko mnie. On powiedział, że nie umie. Facetka go przez moment namawiała, koleś po chwili zaczął odpowiadać. Powedziała coś w stylu: "***, przecież jesteś facetem, musisz mieć instynkt zdobywcy, wojownika, musisz walczyć o swoje...". Ruszyło mnie to. Ofkoz od razu odniosłem to do swojej sytuacji. Usłyszałem od dość już starej nauczycielki słowa, zresztą nie kierowane do mnie, które zdawały się takie proste, oczywiste, po prostu je wykonać.

Wymyśliłem dziś podczas kąpieli kolejną rzecz... Zauważyłem, że właśnie przez te wybory, dokonywane w okresie dojrzewania, teraz, keidyś nasze czyny pokażą kim naprawdę jesteśmy. Ujawniąsię nasze cechy, nasze zdolności, nasze słabości. Wszystko to kształtuje się w nas teraz, właśnie teraz... Mam w sobie wiele wad, których naprawdę w sobie nienawidzę, kiedy biorą nade mną górę. Spróbuję je jakoś ujarzmić, założyć homonto.

Niedługo weekend. Czas, keidy ludzie mają więcej czasu na innych ludzi :P Sprawdźmy co się dzieje więc...

19 listopada 2003   Komentarze (2)

Getting bigger, getting stronger...

Kolejne spojrzenia, krótkie, tyle z nich próbuję wynieść, nawet, jeśli nic nie niosą, to chyba sam chcę, żeby coś znaczyły... Widzę w sobie niesamowite zmiany. Zawsze potrafiłem postawićsię każdemu człowiekowi, czy to znajomy, koleżanka, przyjaciółka, nauczycielka, matka, babka, etc. Samo moje podejście do życia, być może nieświadome owocuje takim oryginalnym zachowaniem. Nie robię tego w sposób jakiś obraźliwy, nie rzucam w ich kierunku mięsem, ale po prostu łamię ich... Kieruję argumenty, które pozwalają mi odnieść zwycięstwo... Ale nieważne...

Zabrałem dziśMonice taką zabawkę, którą uczepia sobie do plecaka, zresztą wcześniej miała taką inną, ale to też nie ważne. Lubię chyba, kiedy ona próbuje to odzyskać.. Może mam wtedy jakieś lepsze pole do utzymania z nią kontaktu...? Na polaku, kiedy siedzieliśmy, powiedziała, żebym oddał jej zabawkę, odmówiłem. Z lekkim uśmiechem odwróciła się w swoją stronę.

Potem mieliśmy spotkanie w szkole, takie tam duperel związane z przyszłą maturą, w które przedwcześnie nie ma co się zagłębiać. Ona siedziała dość daleko ode mnie... Przez koleżankę ponagliła swoją prośbę, żebym jej oddał miśka. Teraz jednak popatrzyła na mnie inaczej. Kąciki jej ust nie podniosły się, ale mógłbym przysiądz, że nieznacznie opadły.

Kiedy to zauważyłem, mógłbym zrobić wszystko, żeby tego nie widzieć: oddać miśka, skoczyć z okna... No nie, przesadzam, ale samym spojrzeniem mogła na mnie wymusić bardzo wiele. Cholera, nie poznaję się... Nie kreuję się na jakiegoś macho, ale nigdy nei musiałem używać siły, żeby coś osiągnąć. Zawsze zręczną rozmową, albo zwykłym spojrzeniem w oczy potrafiłem zrobić coś, co chciałem. A tutaj? Zwykła dziewczyna mnie rozwala, łamie mnie i kreuje na swoje podobieństwo? Niepojęte jak dla mnie...

Nie wiem, czy widzę to przez pryzmat mojego uczucia, ale wydaje mi się, że jeżeli Ona by coś ode mnie chciała, co by mnie wykorzystywało, to mam świadomość, że nie nadużyłaby tego, co dla niej robię. Znam osoby, które bez problemu wyręczałyby się innymi, nie dla samej korzyści, ale może dla satysfakcji... I teraz wydaje mi się, że będac z nia, byłbym zabezpieczony na tego typu sprawy... Nie wiem, może źle to pojmuję...

I jak w każdym przypadku przechdzę jakąś metamorfozę w postrzeganiu Jej, nie, może nie w postrzeganiu, a w podejściu do sytuacji. Z osoby, która próbowała się pozbierać w sytuacji, staję się na nowo sobą, powoli, ale konsekwentnie. Znowu zaczynam postrzegać niektóre rzeczy tak, jakie były, sprzed tego Wielkiego Uderzenia. I tak oto zacznę coś działać z Moniką...

Boję się tylko, że jeżeli już osiągnę Ten cel, coś się zmieni. Poczuję, że mam to, czego chciałem, że teraz trzeba to pielęgnować, dbać, nie o Nią, ale o związek, o te głupoty, żeby "oni" nas dobrze postrzegali. Pierdole ich wszystkich równo z ziemią. Chciałbym się raz na zawsze uwolnić od tych uśmiechów, fałszywych do obrzydzenia hipokrytów, tego całego udawanego przedsięwzięcia, które nazywa się uprzejmość. Dlaczego ludzie nie pokazują tego, co czują? Co myślą? Boją się...? Cholera, nalał na nich. Dlaczego mam się przejmować tą szarą masą, która jest wszędzie? "Pluwajmy na tą skorupę i zstąpmy do głębin...."

18 listopada 2003   Komentarze (1)

Final Fantasy

Dzień całkiem ciekawy. Bawiłem się dziś w wolontariusza w akcji charytatywnej. Całkiem zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że to moja pierwsza tego typu zabawa. Fajnie, jak ludzie jednoczą się w jakimś celu, widać jakąś solidarność i chęć bezinteresownej, przynajmniej po części, pomocy.

Naszła mnie dziś jedna myśl. Może nie myśl, fantazja, coś zbliżonego tej materii... Przypomniało mi się wydażenie sprzed kilku miesięcy. Był wtedy biwak u kumpla w domku. Nieważne co się stało, jednak jedną noc mój kumpel spał z dwiema dziewczynami, jedną z nich była Ona. Ofkoz kumpel to osoba, po której większość ludzi jedzie jak chce. Inni sięz niego zbijali, że jak dziewczyny będą z nim spać, to się napewno wyśpią... Nieważne jednak. Tak sobie pomyślałem, jak by to było, gdybym był tam zamiast niego, a drugiej dziewczyny by nie było... Wyobraziłem sobie taką noc, wraz z Nią, w jednym łóżku, tylko Ona i ja.

Oczywiście takie rzeczy wilcza większość osób widzi w pryzmacie dojrzewania, zarówno swojego jak i mojego. Każdemu to się kojarzy od razu z sexem, z jakimiś mniejszymi, bądź większymi perwersjami. Normalne, wszak ludzie dojrzewający. Tutaj właśnie zauważyłem, że nie tego bym chciał. Zauważyłem w sobie tą różnicę, jak i wiele innych, które z jednej strony mnie cieszą, z innej przerażają.

Jednak wracając do mojej wcześniejszej myśli... Chciałbym spędzić z Moniką taka pojedynczą noc... "Daj mi tę jedną noc... a potem niech wali się świat". Nie chodzi o sex, po prostu chciałbym się znaleźć obok niej. Leżeć, czuć ciepło jej ciała... Ta dziwna prawidłowość, kiedy się wchodzi do pokoju, przez jakiś czas nic nie widać, potem jednak oko przywyczaja się do ciemności i wszystko, choć zdeformowane, da się rozpoznać, wtedy właśnie wpartywać się w jej oczka - nie z doległości kilku metrów, kiedy to widać je oddalone, kiedy Ona siedzi w ławce, ale blisko, tak, jak tylko się da, kiedy czoła stykają się i nie trzeba robić prawie nic, tylko cieszyć się bliskością... Cholera, nachodzi mnie ten pseudowerterowski nastrój... Więc sorki za dalszą część...

Dokładnie... noc taka zwyczajna dla wielu, staje się tym, za co oddałbym tak wiele. Noc milionów staje się przeżyciem jednostki... staje się... stałaby się wypadałoby powiedzieć. Widzę, że już znajduję się w tej sytuacji, jak w niewinnym śnie na jawie. Jak chciałbym tak śnić po wieki... Znaleźć się z Nią, wiedząc, że jest moja, że odwzajemnia to, co czuję...

Leżę obok niej, wpartując się w te piwne oczka... Nie ma wstydu, nie ma strachu... przed nami, przed nimi, przed tym co jutro, wczoraj, dziś, przed tym co wiem i nie wiem... Po prostu chwila, kiedy dochodzi wszystko do apogeum, przesila się, staje się bardziej dojrzałe, pełniejsze... Umysł wypełniający się uczuciem spełnienia, powodywany spojrzeniem, niewinnym dotykiem, który zapewnia, że Ona nadal jest... Trzymając w uścisku jej dłoń poję się chwilą...Ta ambrozja płynie w moich żyłach niczym krew, wypełnia mnie jak nigdy... Zastanawiam się, czy po takim przeżyciu jest coś jeszcze...? Wszak człowiek to zdobywca, czy po zdobyciu takiego skarbu, mógłbym jeszcze znaleźćsiłę, żeby zawalczyć o coś wspanialszego? I czy w ogóle mógłbym znaleźć kiedyś taki cel?

Dziwne stają się myśli, które zabraniają walki o swoje szczęście. Staję wobec wielkiego wyboru, który nie wiem czym się skończy... Wielkiego... Może nie dla wszystkich? Może wybór i jego ogrom zależy tylko i wyłącznie od naszego postrzegania sprawy? Wszak wydaje mi sięteraz, że to coś powaznego, to mi mówi serce, rozum, uczucia, jednak tak możenie być. Może tak powiedzieć Ona, ja sam mogę do tego dojść...

Ktoś napisał, że faceci to dranie, że nic nie czujemy... Nie wiem, może to prawda, ale co jest tedy we mną? Może mój kobiecy pierwiastek bierze nade mną kontrolę i zdaje się rządzić moimi czynami? Tak czy inaczej wiem, że staję przed wielkim wyborem. Część się już wypełniła. Powiedziałem jej, że mi się podoba. Lecz czy mam prawo wyznać jej prawdziwą głebię uczuć? Mam prawo z perspakeywy tego co czuję? To miłość? A jeżeli nie? A jeżeli Ona to uczucie inaczej postrzega, jezeli je inaczej rozumie? Co, jeśli Ona nie jest przeznaczona dla mnie? Tak, można walczyć o swoje, o szczęście, znam to jak nikt chyba. Ale staję także przed niewiadomą, zwaną losem, przeznaczeniem, możę przed samym Bogiem? Jeżeli Ona znajdzie szczęście, jeżeli ma je znaleźć nie przy mnie, a przy kimś innym...? Może jej buzia ma się śmiać nie przy mnie, może ma siębudzić nie w moim towarzystwie, może ma ją za rekę trzymać i iść przez życie inna osoba, nie ja? Mam prawo się temu przeciwstawić? A może ja nie będę szczęśliwy przy Niej, a przy osobie, którą spotkam za kilka dni, ale zaślepiony Tym uczuciem nie będę w stanie dostrzec tej osoby, darowanej mi przez los? Może to właśnie ode mnie zależy, czy ją dostrzegę, czy nie? Może to nie polega na zwyczajnym czekaniu i wierze w to, że On/Ona przyjdzie sam...?

I tak dochodzę do wniosku, że ludzie, którzy myślą, którzy w coś wierzą mają ciężkie życie. Dlaczego nie mogłem być zwyczajnym chłopaczkiem, uganiającym się za spódniczkami? To takie proste... takie naturalnie biologiczne...

Dlaczego w każdej całości muszę dopatrywać się milionów innych, mniejszych rzeczy, które potencjalnie do siebie nie pasują? Łatwiej być prostym, łatwiej być głupim...

16 listopada 2003   Komentarze (5)

15 XI 2003

"Samotność - cóż po ludziach, czy-m śpiewak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie;
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,
A słowa myśli pochłoną i tak drżą nad myślą,
Jak ziemia nad połkniętą, niewidzialną rzeką.
Z drżenia ziemi czyżludzie głąb nurtów docieką,
Gdzie pędzi, czy się domyślą? -

Uczucie krąży w duszy, rozpala się, żarzy,
Jak krew w swych głebokich, niewidomych cieśninach;
Ile krwi tylko ludzie widzą w mojej twarzy,
Tyle tylko z mych uczuć dostrzegą w mych pieśniach."

Ten fragment nieźle oddaje to, co się ze mną dzieje... Wiele się zmienia, jeszcze więcej się zmieni. Mam zamiar podjąć ważne dla mnie decyzje...

I jak myśl w duszy krąży, tak teraz słowa nie potrafią jej wyrazić. Z tego całego natłoku wychodzi podszywana niepokojem pustka, która zaczyna irytować. Zobaczymy, co przyniesie nowy dzień, może coś lepszego, niż dotychczas...?

15 listopada 2003   Komentarze (2)
< 1 2 ... 78 79 80 81 82 ... 85 86 >
Chaos_angel | Blogi