• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

chaos-angel

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2011
  • Sierpień 2011
  • Listopad 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Kwiecień 2007
  • Styczeń 2007
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003

Najnowsze wpisy, strona 61


< 1 2 ... 60 61 62 63 64 ... 85 86 >

Stasa

Dzisiejsze nocne pół-życie wydało na świat, raczej do mojego umysłu sny. Dość dziwne, bo nieczęsto takowe zjawiska pojawiają się w mojej głowie. Choć jak to sobie dobrze przypominam, wczoraj też mi się coś śniło.. A raczej ktoś... Ktoś z tego blogowiska...

Dziś natomiast śniło mi sięcoś bez większego sensu, ale jakby trzymane pod kontrolą... rozmowa z ludźmi, dowiadywanie się nowych rzeczy.... nic, co mogłoby sprowokować mnie do myślenia, że to nie jest sen.

Najlepsze jednak przyszło potem.... Kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek i obudził mnie. Człowiek wtedy może znaleźć się w ciekawym stanie umysłu - jakby chciał spać, ale świadomość mu tego zabrania i znajduje się w swoistym zawieszeniu między znem, a jawą. Uzyskujue wtedy świadomość przypisaną "trzeźwemu" umysłowi i niesamowitą twóczość snów i niemalże asymilację z obrazami "widzianymi" i wytwarzanymi przz swoją świadomość. Coś niezwykłego...

I tak sobie właśnie leżałem jakiś czas... Widziałem dziewczynę. Kogoś podobnego do Moniki. Chciałem kogoś takiego zauważyć, zobaczyć... i zobaczyłem. Wyobraziłem sobie, jak "druga Monika" ma przewiązane włosy czerwoną w białe wzorki apaszką. I taka też była... nawet nie wiem czemu akurat taka. Chyba nie lubię, jak ma rozpięte włosy. Wolę, jak wybuchają swoją mnogością z jednego punktu z tyłu głowy, ograniczanego jakimś wiązaniem, czy to gumką, czy to czymś innym. I wyobraziłem sobie, jakby śniąc, że podchodzę do niej w jakimś pubie, nawet nie wiem jakim, klękam przed nią i pół-żartem, nie płoszącym jej i nie powodującym zbytniego śmiechu bądź podejrzeń o robienie sobie jaj, pytam, czy wyjdzie za mnie. Ofkoz odpowiedź pada nie, więc potem "spytałem" czy w zamian tego da się jutro gdzieś zaprosić i pozwoli lepiej się poznać... Potem w moje marzenia wdarł sięjakiśkolejny hałas, którego moja "stasa" nie mogła już wytrzymać i wszystko poszło w cholerę... Te wszystkie myśli...

I właśnie dlatego próbuję nie dopuszczać do takich sytuacji w realu. Chyba sięboję, naturalny strach przed krzywdą, dodatkowo podsycany niedawnoymi wydarzeniami, na stałe piętnującymi mnie. I dlaczego do cholery, kiedy wysłałem Monice dwa sygnałki o dość ciekawych godzinach, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi? Ech... nie ma to jak motto przewodnie ostatniego czasu... Trzeba się trzymać zimnych rzeczy i być zimnym jak one.

18 kwietnia 2004   Komentarze (6)

:O

Moja passa (pasja?) na temat zachowań międzyludzkich z pierwiastkiem promieniującym ode mnie pod charakterystycznym i dźwięcznym tytułem "mam-was-wszystkich-w-dupie" nadal się utrzymuje. A co za tym idzie odpoczywam nieco od wszystkiego/wszystkich. Jakoś przestałem przejmować się dotychczasowymi problemami - nawet Monika jakby zmalała w moich oczach. Ale za to w drugą stronę poczułem jakąś dziwną jak na ten wiek ochotę do nauki; ba, pomimo samej ochoty jest w tym nawet jakieś konkretne, zamierzone działanie! Wczoraj normalnie legalnie siedziałem i czytałem w necie "Szkice węglem" maestra Sienkiewicza, znaczy czytałem książkę, a nie streszczenie:) I qrde przeczytałem. Potem normalnie po 2, czy 3 h czytania książki, zjadłem obiadzik i poszedłem tyż z gegry, bom miał sprawdzian i też przeczytałem jakieś 30-40 stron książkowych przy całkiem niezłych wynikach swoją drogą. Jednakże pech chciał, że baba dała kompletnie inny zestaw pytań, niż byłw książce (nie ma to jak rozszerzony przedmiot gdy nie prowadzi się zeszytu;) ). Ale, będąc skromny, nie poszło najgorzej przy użyciu mojej wyjebanej inteligencji. Zobaczymy jak się to przedłoży na oceny...?:> Tak czy inaczej dziś prawie cały dzień znuff w bookzach, a przynajmniej cały wieczór... nie ma to jak kartkówa z chemii i sprawdzian z fizy... Ale że jakoś mooj chłonny, aż zanadto umysł, ma na dziś dość, a że nie opanowałem jeszcze "całości" materiału, nastawiłem sobie boodzik na jutro na 6 rano... no, jeszcze mi nie udało się wstać o tak wczesnej porze, żeby się pouczyć (fakt faktem, że jeszcze w LO nie udało mi się wstać rano, żeby się pouczyć, więc jeśli to sięuda, uznam to za niezły sukces...). A terazw gwoli wyjasnienia - nie pisałem ostatnio nic, bo miałem jakiegoś jebanego trojana na kompie, który mi ciągle wywalał Internet Explorera do pulpitu, kiedy siętylko strona załadowała, więc z blogowania nici, nawet, kiedy była chcica... a jak wiadomo (albo dla mniej w tych sprawach rozgarniętych - nie) Netscape Navigator z apletami bodajże Javy na blogowych skryptach ma problemy, więc pozostało czekać aż "wszystko sięnaprawi", co ofkoz nie nastąpiło i nie obyło siębez usunięcia ręcznego kilku nieptrzebnych programów, w tym zasmarkanego trojana... I znuff wracam z boju z tarczą. I znuff jest nieźle... jak to czytałem w jakiejś książce o dobrym wychowaniu, czy czymś takim... ludziom, którzy pytają o to "jak leci?" odpowiada się: "dobrze, coraz lepiej". A więc, w jak najmniejszym stopniu zakrapiając to dobrym wychowaniem i uprzejmością, ogłaszam wszem i wobec, że jest dobrze, coraz lepiej. Angel out!

15 kwietnia 2004   Komentarze (3)

Reasumacja świąt

No i po świętach. Jak zawsze w mniej więcej harmonijny i lekko monotonny tryb życia, przyjeżdżająca rodzina wprowadziła swoiste zamieszanie. Zamieszanie trwające praktycznie dwa dni.

Pierwszy dzień świąt ubiegł przy znaku uginającego się od jedzenia stołu, siedzenia przy nim, rozmawiania, etc. Klasyka świąt niemalże. Potem był spacerek Normalny, spacer. Jednak, możba powiedzieć, urzekła mnie na nim jedna rzecz. Szliśmy jakiś kawałek od domu. Spojrzałem w bok i moim oczom ukazał się dość ładny obrazek - na szkolnych ławkach siedziały w osamotnieniu dwie osoby, tylko one dwie i nikogo innego. Chłopak i dziewczyna. Młodzi... mali raczej, na oko dziesięć lat. Siedzieli na łąwce, zwróceni do siebie twarzami, patrzyli chyba na siebie; dokładnie nie było widać, gdyż wybitnie grzejące, jak na tą porę roku, słońce nieco oślepiało, dotykając złotymi promieniami matki ziemi. Po chwili chłopak zbliżył się do dziewczyny; przysunął do niej głowę. Pocałował w usta. Po prostu pocałował, dał buzi. Zastanowiłem się, gdzie takie dzieciństwo w moim wykonaniu...? Było całkiem inne. Szkoda...? Szkoda.

Wczoraj, tj. drugiego dnia świąt też nie zapowiadało się nic. Dopiero SMS od qmpla dał nadzieję. Będzie mała bibka. Wraz z bratem i dwoma qmplami poszliśmy w umówione miejsce. Całkiem nieźle było. Z chaty jednego qmpla poszliśmy na miasto; mieliśmy się przejść nad jezioro, ale topniejąca z kazdą chwilą ochota doprowadziła do tego, że poszliśmy na miasto i tam dokończyliśmy picie. Po jakimś czasie udało mi się załatwić jakieś dziewczyny. Jakie miłe było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że z prób namówienia słabo znanych koleżanek, zakończonych i tak niepowodzeniem, zamieniłem te okazy na Monikę, Basię i jeszcze jedną dziewczynę, o której tutaj chyba nie pisałem...

Reszty nie chce mi się opisywać... Bo za wiele się już nie wydażyło.

13 kwietnia 2004   Komentarze (2)

Wesołych Świąt..? You wish!

Zapewne powinny się tu pojawić jakieś życzenia, w stylu wszystkiego najlepszego, coś tam coś tam. I qpa prawda, nie będzie tu żadnych życzeń, które nie powinny tutaj się znaleźć, bo przez takie upowszechnianie ich i mówienie komukolwiek zcierają się jak recyklingowany setki razy papier toaletowy - na końcu nie ma z niego ani pożytku, ani żadnego wyglądu. Poza tym większości z was nie znam, dlaczego więc miałbym wam składać życzenia? Bo tak wypada? No... pozwijcie mnie. Na koniec - życzzenia, to, przynajmniej dla mnie, rzecz całkiem osobista, jak całowanie się z kiblem, lub oddawanie mu swoich resztek pokarmu i choć może nie leży to na tej samej estetycznej półce, to ma to coś wspólnego - wychodzi z nas coś bardzo osobistego i niepowtarzalnego. I takie powinny być właśnie życzenia - osobiste, z serca, do serca, a nie "wszystkiego najlepszego, bla, bla". Nie ma tutaj tego; za to powiem, żebyście odpoczęli sobie przez te wolne dni.

10 kwietnia 2004   Komentarze (2)

"Little Boy" on PO

Ładnych kilka dni nie było notki... jakoś mi się nie chciało. A kiedy już się chciało, coś komp odmówił posłuszeństwa... czujecie? Mi!

Tak czy inaczej siostrzyczka już pojechała do Niemiec, jakoś dwa dni temu chyba. I znowu proklamowałem zwierzchnictwo nad swoim pokojem, które tymczasowo utraciłem na jej korzyść. A teraz siedzę, popijam sobie Warkę i piszę notę...

W szkole jak to w szkole - szara codzienność poprzetykana gdzieniegdzie Moniką, teraz już sam nie wiem w jakim stanie. Stanie w sensie, że nie wiem, czy ona na mnie jest obrażona, czy co... dziwnie się zachowuje... w sumie mnie to nie obchodzi.

Jednakże, jak to Basia ma w zwyczaju robić, zresztą już po raz drugi, do naszej klasy została "wproszona" nowa dziewczyna, tymczasowo. Chodziła z nami do szkoły przez jakieś dwa dni. Ula. Jej koleżanka z Niemiec bodajże. Chodzi z nią do szkoły, bo samej jej sie nudzi w domu. W sumie nic nie robi, siedzi sobie tylko, słucha, nic nie mówi... ot tak... "przepraszam, że żyję".

Pamiętam jakie poruszenie we mnie wywołała rok temu... Kiedy weszła z Baśką do klasy.. no naprawdę.. Jedno z pierwszych, silniejszych uczuć do dziewczyny. Miłość? Nie, raczej nie, nie pamiętam na sto procent. Chyba raczej fizyczność. Nie powiem, żaby mi się nie podobała. Jak ostatnio gadaliśmy na kotłowni z qmplem ( kosz;) ), padło stwierdzenie, że to "była" dziewczyna idealna. Idealna ze względu na swoją fizyczność. Pamiętam, że około roku temu to stwierdzenie idealności padło też, bądź tylko, z moich ust. Bo i rzeczywiście dziewczyna wydała mi się prześliczna. Dlaczego? Nie pytajcie, po prostu. A teraz kiedy na nią spojrzałem, stworzyła na mnie takie samo wrażenie, jak przelatująca chmura. Praktycznie żadne. No, może poza tym, że czyała na naszych lekcjach "The Great Gatsby" w wersji oryginalno-angielskiej. Dość mi to zaimponowało. Poza tym podobało mi się, jak wokół panującej wokół wrzawy na PO, dziewczyna po prostu "wybuchła" na moich oczach, kiedy nakrzyczała na jednego kolesia... Całkiem... pozytywne.

09 kwietnia 2004   Komentarze (1)
< 1 2 ... 60 61 62 63 64 ... 85 86 >
Chaos_angel | Blogi